Listy pisane przez Hankę do brata Aby, siostry Sury i szwagra Herszla, zesłanych do kopalni na Syberię, przetrwały, przywiezione najpierw spod Czelabińska do Polski, a potem zabrane na emigrację do Izraela. Te listy, wysłane z okupowanych Kielc przez żydowską dziewczynkę, to dzisiaj także bezcenny dokument – świadectwo pierwszych lat okupacji, czasu stale pogarszających się warunków życia kieleckich Żydów, narastających represji, ograniczania wolności osobistej. To świadectwo tym cenniejsze, że dokumentów i wspomnień tych, którzy przeżyli kieleckie getto, nie zachowało się zbyt wiele.
Ich prosta z pozoru treść poraża tym bardziej, gdy uświadomimy sobie, że prawda czasu okupacji i okrucieństwa wojny ukryta jest w nich nie tylko przed niemiecką cenzurą, ale i przed najbliższymi, których cierpiący w okupowanych Kielcach nie chcieli dodatkowo martwić swoim losem. Hanka pisze tylko tyle, ile można było napisać. Goldszajdowie, wyrzuceni z domu przy Focha, zamieszkali najpierw na Staszica 12, a potem – znów wyrzuceni, podobnie jak ich żydowscy sąsiedzi – znaleźli się na poddaszu domu przy ulicy Nowy Świat pod numerem 15. Stąd były wysyłane listy na Syberię.
Bóg jest ludzki, człowiek jest nieludzki
Mikołaj Bierdiajew, „Autobiografia filozoficzna”, 1940 rok
Minie Hitler jak zły sen (…). Świat przestanie być rzeźnią. Wróci ład i spokój. A w wiele lat później dziecko spyta: Czy zabito człowieka, czy Żyda, mamo?
Maria Kann, „Na oczach świata”, 1943 rok
Ten to Naród, który otrzymał od Boga przykazanie „nie zabijaj”, w szczególnej mierze doświadczył na sobie zabijania.
Jan Paweł II, z przemówienia w Auschwitz, 1979 rok
Mojsze Meir Bahn, ocalony z kieleckiego getta, po latach tak wspomina deportację Żydów z Kielc do Treblinki w sierpniu 1942 roku, przeprowadzoną w czterech transportach:
„Przed drugim transportem postanowiono zlikwidować dom sierot. Było tam 200 dzieci. Dom znajdował się w dzielnicy żydowskiej, przeznaczonej do drugiego wysiedlenia. Wszystkie dzieci z wychowawczynią, Gucią, doprowadzono do dołu na Nowym Świecie i kazano im się rozebrać. Dzieci nie chciały. Wówczas rozkazano Guci, by ona to uczyniła. Odmówiła. Nacjonaliści ukraińscynzaczęli ją bić. Dzieci łkały: – Mamo, ratuj! Gwałtem je rozebrano. Jednemu z policjantów żydowskich kazano doprowadzić dzieci do dołu i Rumpel zaczął je rozstrzeliwać pojedynczymi kulami. 90 procent dzieci w dołach jeszcze żyło. Układano je po 40 w jedną warstwę i zalewano wapnem. W ten sposób ułożono kilka warstw dzieci i wapna”.
Ci, którzy ocaleli z tej masakry (około 20 dzieci), zostali zamordowani na dziecińcu piekarni u zbiegu ulic Jasnej i Okrzei. Wychowanków dziecięcego oddziału izolacyjnego Niemcy zabili, wyrzucając ich przez okna z trzeciego piętra.
Kielczanin Zygmunt Śliwiński obserwował to, co się działo w getcie, z okien swojego mieszkania przy ul. Piotrkowskiej 63:
„(…) w okresie likwidacji kieleckiego getta widziałem, jak żandarmi przeprowadzili na plac w pobliże ulicy Radomskiej około 30 ciężarnych kobiet narodowości żydowskiej, Na polecenie żandarmówuklękły one na ziemi i hitlerowcy rozstrzelali je. Widziałem to z odległości 13 metrów”.
Inny naoczny świadek relacjonuje: „Gestapowcy pod dowództwem Thomasa urządzili sobie konkurs, kto zastrzeli więcej ludzi.Przy tym mierzono do nich z pistoletów trzymanych w różnych nieprawdopodobnych pozycjach: znad ramienia czy między nogami.Byli oni przy tym podpici, ale nie naprawdę pijani”.
Wspomniany już Bahn tak opisuje pierwszy dzień deportacji:
„(…) prowadzono 6 tysięcy osób ulicą Młynarską. Po obu stronach stali Polacy i przypatrywali się. Za prowadzonymi Żydami było kilka furmanek i jeżeli kto padał ze zmęczenia lub nie dotrzymywał kroku, wówczas dawano znak policjantowi żydowskiemu, który chwytał nieszczęsnego i wsadzał go na wóz, gdzie SS-man rozstrzeliwał go od razu”.
Jak podaje historyk Jacek Andrzej Młynarczyk, w ciągu trzech dni akcji przesiedleńczej z kieleckiego getta wywieziono na śmierć do obozu w Treblince II około 15 tysięcy osób, około 2 tysięcy zamordowano jako „niezdolnych do transportu”. Tylko 500 udało się zbiec, część z nich usiłowała dostać się do miejscowej partyzantki – przeżyły jednostki. Około 2 tysięcy Niemcy pozostawili w Kielcach, w obozach pracy, po czym wywieziono ich między innymi do Auschwitz i Buchenwaldu.
Jasna, Okrzei, Nowy Świat… Zawsze, gdy chodzę tymi ulicami, wracają te sceny sprzed lat, przeczytane lub zasłyszane. Szczególnie pamiętam jedną, opowiedzianą przez kieleckiego przyjaciela, który w tamtych czasach był nastolatkiem. Szedł ulicą, był jasny, słoneczny dzień. Przed nim szła para – wysoki mężczyzna w niemieckim mundurze trzymał za rękę elegancką młodą panią, znaną przyjacielowi Żydówkę. Głośno rozmawiali, śmiali się. Nagle mężczyzna wolną ręką wyjął z kabury pistolet, przyłożył go do skroni kobiety i zastrzelił ją. Pozostawił martwe ciało na bruku i poszedł dalej. Z kolei ze swojego białostockiego dzieciństwa pamiętam sceny zabaw moich rówieśników na cmentarzu, gdzie złożono ciała pomordowanych w tamtejszym getcie. Jeszcze dzisiaj mam przed
Listy z getta
Kilkadziesiąt cudem ocalałych w wojennej zawierusze kart pocztowych, listów i fotografii, to dziś jedyny materialny ślad po żyjących w Kielcach przed wojną członkach rodziny Goldszajdów.
Hanka Goldszajd – autorka większości listów, jej matka Rywka, ojciec Jakub i brat Chaim nie przeżyli Zagłady. Wywiezieni z kieleckiego getta, zginęli w Treblince.
Listy pisane przez Hankę do brata Aby, siostry Sury i szwagra Herszla, zesłanych do kopalni na Syberię, przetrwały, przywiezione najpierw spod Czelabińska do Polski, a potem zabrane na emigrację do Izraela. Te listy, wysłane z okupowanych Kielc przez żydowską dziewczynkę, to dzisiaj także bezcenny dokument – świadectwo pierwszych lat okupacji, czasu stale pogarszających się warunków życia kieleckich Żydów, narastających represji, ograniczania wolności osobistej. To świadectwo tym cenniejsze, że dokumentów i wspomnień tych, którzy przeżyli kieleckie getto, nie zachowało się zbyt wiele1.
Listy rodziny Goldszajdów, choć pochodzą z okresu bezpośrednio poprzedzającego utworzenie getta w Kielcach, doskonale uzupełniają opublikowane wcześniej listy wiedenki Gertrudy Zeisler, pisane do rodziny rozsianej po całym świecie.2 Gertruda Zeisler, wykształcona, znająca Europę, była bystrą obserwatorką działań administracji kieleckiego getta oraz ludzi tu żyjących.3 Hanka Goldszajd nie znała świata, pisała o najbliższej rodzinie, o tym, jak ona sama żyje, jak tęskni za siostrą i bratem, jak rodzice i brat dają sobie radę w coraz trudniejszych czasach. Te listy, tak bardzo osobiste, są jednak prawdziwym i bezpośrednim świadectwem gehenny ludności żydowskiej Kielc.
Ich prosta z pozoru treść poraża tym bardziej, gdy uświadomimy sobie, że prawda czasu okupacji i okrucieństwa wojny ukryte są w nich nie tylko przed niemiecką cenzurą, ale i przed najbliższymi, których cierpiący w okupowanych Kielcach nie chcieli dodatkowo martwić swoim losem. Hanka pisze tylko tyle, ile można było napisać. Goldszajdowie, wyrzuceni z domu przy Focha, zamieszkali najpierw na Staszica 12, a potem – znów wyrzuceni, podobnie jak ich żydowscy sąsiedzi – znaleźli się na poddaszu domu przy ulicy Nowy Świat pod numerem 15. Stąd były wysyłane listy na Syberię. 1 kwietnia 1941 roku dom ten znalazł się na terenie getta. Jako jeden z ostatnich ocalałych z dawnego getta, istnieje do dziś.
Hanka Goldszajd w 1939 roku miała 17 lat. Była najmłodszym dzieckiem Jakuba i Rywki Goldszajdów. Mieszkała z rodzicami, braćmi Chaimem i Abą oraz siostrą Surą w domu przy ulicy Focha. Jej ojciec, Jakub, prowadził w Kielcach firmę przewozową. Miał dwa autobusy, które kursowały do Łodzi.
Goldszajdowie byli jedną z 3500 kieleckich rodzin, które tu, w mieście, wiodły swoje pracowite życie. W momencie wybuchu wojny kielecka gmina żydowska liczyła 20.942 osoby.4
Już w sierpniu 1939 roku w mieście odczuwało się atmosferę zagrożenia. Alicja Birnhak tak wspomina powrót z wakacji: „Gdy wracałyśmy do Kielc pod koniec sierpnia panowała już panika. Drogi były pełne ludzi wracających do domów, do rodzin. To był też koniec naszego dzieciństwa, naszej młodości”.5
Tak samo mogłaby napisać Hanka Goldszajd.
Wielu Żydów kielczan powołano do wojska. Wielu z tych, którzy zostali, postanowiło wyjechać z miasta na wschód. Wyjechali m.in. Josek i Leon Zajączkowscy, Cham Wajsbrot, Alicja i Henryk Strumw, Malina Kaminer, Icek, Mojżesz i Szarlota Kahanowie, Sara Zylbersztajn, Jurek i Pola Pelcowie, Icek Obarzański.6 Alicja Birnhak wspomina: „Do Lwowa nadeszły pogłoski, że w Kielcach nie jest tak źle. Mama i ciocia żyły też złudzeniami, że Niemcy są gentelmenami, toteż kobiety i dzieci są wśród nich zupełnie bezpieczne… mama i ciocia postanowiły wrócić do Kielc, do swoich mężów (…) Zdecydowała się wrócić, ale uznała, że Jurek powinien zostać we Lwowie, bowiem jako młody człowiek był wystawiony na różne prześladowania, jak np. przymusowe roboty”.7
W październiku wiele rodzin wróciło ze Lwowa do Kielc. Potem wrócić było coraz trudniej. Ci, którzy zdążyli wrócić – nie przeżyli.
Od razu po wkroczeniu okupanta rozpoczęła się w Kielcach fala represji wobec ludności polskiej i wobec Żydów. Już w październiku 1939 roku wprowadzono przymus pracy dla ludności żydowskiej od 14. do 60. roku życia i zabroniono uboju rytualnego. Od 1 grudnia wszyscy Żydzi zmuszeni zostali do noszenia opasek z gwiazdą Dawida. Od 1 stycznia 1940 Żydom nie wolno było opuszczać miejsca zamieszkania. W Kielcach od 9 września 1940 roku zabroniono Żydom, pod karą grzywny lub więzienia, wstępu na Rynek, noszący nazwę Adolf Hitler Platz. Już we wrześniu 1939 wyrzucono Żydów z lepszych mieszkań, zakazano im posiadania gotówki, zabrano majątki, ograniczono handel artykułami żywnościowymi.
Listy Hanki Goldszajd do rodziny potwierdzają wszystko, co wiemy o cierpieniach i zagładzie kieleckich Żydów. Nawet gdy pisze nie wprost, gdy prawdę o trudnym losie ukrywa między wierszami, pamiętając o cenzurze, nie bezpośrednio.
31 sierpnia 1940: „(…) my już mieszkamy na trzecim miejscu. Teraz mieszkamy na Staszyca 12 u Szpirów jako sublokatorzy (…) na razie nie podamy adresu stałego zamieszkania” – pisze Hanka. To znaczy, że z poprzednich mieszkań rodzina została wyrzucona i dalej nie wie, gdzie się znajdzie.
14 września 1940: „Tatuś mało zarabia, wprawdzie dwa wozy są w Kielcach, ale my nic z tego nie mamy” – to znaczy, że samochody zostały skonfiskowane, a rodzina pozbawiona źródeł dochodu.
25 października 1940: „Dzisiaj jest święto Sukot. Czy Wy przynajmniej wiecie, że są święta? Czy macie odpoczynek? Tatuś wprawdzie dzisiaj pracuje”. To znaczy, że ojciec musiał iść do pracy, bo w takie święto żaden Żyd do pracy nie chodzi.
7 grudnia 1940: „O ile nie będziecie otrzymywali od nas co tydzień listu, nie martwcie się, bo nie wiemy, czy będziemy mogli tak często pisać”. To znaczy, że zaczęto Żydom ograniczać korespondencję.
W listach przewija się wciąż troska o rodzinę. Jak żyjecie? Czy pracujecie w swoich zawodach? Czy macie gdzie spać? Co jeść? Napiszcie do rodziny w Wilnie i w Ameryce. Może oni wam pomogą, przyślą paczkę? O sytuacji w Kielcach niewiele, żeby nie martwić dzieci na dalekiej Syberii.
21 grudnia 1940 Jakub Goldszajd pisze: „Kochane dzieci, posyłam dla Abego jedno ubranie czarne i dla Herszka też czarne ubranie, tylko spodnie daje jasne swoich, bo nie możemy te spodnie znaleźć (…)”. To znaczy, że i o ubranie nie było już w Kielcach łatwo.
W okupowanych Kielcach Żydom i Polakom żyło się coraz trudniej. Niemcy ograniczali i utrudniali możliwość nabywania żywno ści. Coraz trudniej było utrzymać rodzinę – fundament żydowskiego życia.
Z początkiem 1941 roku listy Hanki stają się coraz bardziej smutne. Pisze, że jest zimno, że w mieszkaniu chłód, że meble musieli już sprzedać: „(…) chcąc nie chcąc przedstawię Wam dokładniej tę dziurę, bo tego mieszkaniem nie można nazwać. Jest to poddasze, mała kuchenka i pokoik, niskie, słońce nie dochodzi, a najgorsze to, że jest taka psiarnia, pali się i pali, a tu nic. Dzięki Bogu idzie do lata. Jeszcze nigdy tak z utęsknieniem nie oczekiwałam tego lata jak dziś. Po południu najczęściej wychodzimy. Mama do sąsiadek, ojciec jak zwykle u Cukra lub swoich innych dobrych braci. Chaim w zakładzie, a ja wciąż u koleżanek, bo w domu nikt nie siedzi, gdyż nie jest zbyt miło i ciepło. Poza tym my w tym mieszkaniu mamy tylko nasze dwa łóżka, bo pozostałe meble prawie wszystkie sprzedaliśmy, prócz mebli kuchennych, które też mamy w tym mieszkaniu”.
W listach pojawia się cień nadziei, gdy może pomóc choć trochę rodzina mieszkająca w Wilnie. Buty i tłuszcz wysłane na Syberię, oznaczają przecież łatwiejsze życie dla Sury, Herszla i Abego, ciężko pracujących w kopalni.
W Kielcach jest już bardzo ciężko. Mama Hanki ma dwie gęsi, drze pierze i zbiera je na poduszkę dla córki. Hanka zaczyna pisać o swojej sytuacji i o sytuacji innych młodych ludzi:„(…) bawimy się, tylko z pewnym przygnębieniem (…) Zbieramy się u którejś z nas, bo spacerować nie mamy gdzie. Nie myślcie znowu, że jestem świętoszką i zakonnicą, z kolegami też przebywam i nawet zbieramy się u nas, a tata i mama pozwalają na to, bo znowu zaznaczam, nie mamy gdzie spacerować”. Mimo to rodzina z Kielc wciąż wysyła paczki z odzieżą na Syberię i czeka z utęsknieniem na kartki, które stamtąd bardzo rzadko przychodzą. Dzieci na Syberii też chcą wspomóc rodziców i rodzeństwo i wysyłają im żywność, choć tam też o nią nie było łatwo. Gdy w marcu 1941 roku do Kielc przychodzi paczka z żywnością „(…) która zawierała 2 kg mąki, 2 kg manny, 2 kg owsianki, 1 kg herkules i 4 kawałki mydła” Goldszajdowie piszą: „Dziękujemy Wam za nią tysiąckrotnie, lecz prosimy byście już drugiej paczki do nas nie wysyłali. My mamy jeszcze jedzenie i wierzajcie, że o wiele lepiej będzie o ile sami zjecie to, co nam macie tu przysłać”. Proszą tylko o trochę herbaty „o ile jest tania”, bo tej w Kielcach dla Żydów nie ma wcale.
31 marca 1941 roku ukazało się „Rozporządzenie o utworzeniu żydowskiej dzielnicy na terenie miasta Kielc”. Tak nazwano getto – wydzielony obszar miasta, na którym mogli zamieszkiwać Żydzi. Propaganda hitlerowska uzasadniała to potrzebą ochrony ludności „aryjskiej” przed epidemiami chorób zakaźnych, które rzekomo roznosili Żydzi.
Getto w Kielcach, jedno z 400 na ziemiach polskich, utworzono 1 kwietnia 1941 roku. Zajmowało teren tzw. getta dużego – ograniczonego ulicami: Orlą, Piotrkowską, Starozagnańską, Pocieszka i Radomską, oraz getta małego – między częścią ulicy Bodzentyńskiej a placem św. Wojciecha, połączonych pomostem wybudowanym obok synagogi. Z dzielnicy, którą otoczono częściowo płotem, a częściowo zasiekami z drutu kolczastego, wysiedlono Polaków i przesiedlono do niej Żydów z całego miasta. Co kilkadziesiąt metrów wisiały tablice: po polsku, po niemiecku, w jidysz i po hebrajsku: „Teren zamknięty wstęp wzbroniony”.8 W 500 niewielkich domach, z których jeszcze kilka stoi przy Nowym Świecie, musiało zamieszkać 25 do 27 tysięcy osób, bo oprócz kielczan trafili tu Żydzi z Krakowa, Łodzi, Poznania, a nawet 1000 Żydów z Wiednia.
Panował ścisk i głód. Rada Żydowska – Judenrat – próbowała organizować życie. Powstał szpital, poczta, sierociniec, dom starców. Była nawet żydowska służba porządkowa. Żydzi musieli pracować w kamieniołomach, zakładach drzewnych i metalowych, w warsztatach i przy wyładunku towarów. Działały tanie kuchnie. Praktyki religijne były zakazane.
24 kwietnia Goldszajdowie mieszkają już w dzielnicy zamkniętej. Piszą do dzieci na Syberię „(…) My nie mogliśmy pisać, bądźcie pewni, że nie z naszej przyczyny”. Po raz pierwszy pojawia się prośba o żywność „(…) Mamy do Was prośbę, o ile możecie przysyłajcie nam paczki żywnościowe. Dotychczas mogliśmy się bez nich obejść, lecz teraz przyniosły by nam pomoc. Przyślijcie nam trochę mydła. Zresztą wszystko nam jest potrzebne i co przyślecie to będzie dobre. Nie martwcie się tą naszą zmianą. Jeszcze będzie dobrze”.
To było ostatni list z kieleckiego getta.
Jakub Goldszajd napisał jeszcze kartkę do siostry w Brazylii. Prosi o pomoc dla dzieci na Syberii. Rodzina koresponduje, pomaga sobie jak może. Sura (Sala) wysyła kartkę do Palestyny, w której dziękuje za paczkę wujkowi Chaskielowi.
Kieleckie getto stało się terenem zbrodni. Wywożono stąd ludzi do obozów koncentracyjnych i obozów pracy. W 1942 roku Niemcy przygotowywali się do likwidacji gett. Latem ruszyła akcja nazwana „Reinhard”.
19 sierpnia 1942 na stację w Kielcach wjechał pociąg złożony z 50 wagonów towarowych.
20 sierpnia o godzinie 4. nad ranem zaczęto wypędzać ludzi z domów. Starców, dzieci, kaleki i chorych mordowano na miejscu, a ciała grzebano w dołach nad Silnicą.
Z Kielc do obozu w Treblince wyjechały trzy transporty.
W sobotę 22 sierpnia nad Silnicą rozstrzelano dzieci z żydowskiego sierocińca. Prowadziła je wychowawczyni Gucia. Dzieci rozstrzelano także w bramie piekarni przy Okrzei i na podwórku w domu naprzeciw kościoła Świętego Krzyża.
24 sierpnia hitlerowcy wymordowali wszystkich mieszkańców domu starców, kazali też otruć wszystkich pacjentów szpitala żydowskiego. Ciała pochowano w dołach nad Silnicą.
W Treblince wszyscy kieleccy Żydzi zostali zamordowani.
Z getta pozostało przy życiu około 2 tysięcy osób, w tym 250 kobiet i 50 dzieci, umieszczonych w obozie Jasna–Stolarska.
Kieleckie getto przestało istnieć.
Zagładę przetrwało niewielu kieleckich Żydów – ci, którzy pracowali w obozach pracy, a potem pędzeni od obozu do obozu doczekali wyzwolenia. Żydowskie dzieci z obozu zostały rozstrzelane 23 maja 1943 roku.
***
Na jednej z zachowanych ślubnych fotografii stoją autorzy listów: Hanka Goldszajd z rodzicami Jakubem i Rywką oraz bratem Chaimem, Abe Goldszajd i Herszel Kotlicki z żoną Surą. To ich ostatnie wspólne zdjęcie.
Nie wiemy dokładnie, kiedy zginęli Hanka, Chaim, Jakub i Rywka Goldszajdowie. Pozostały po nich tylko listy i fotografie. Dzięki tym listom i fotografiom Hanka, Chaim, Jakub i Rywka Goldszajdowie nie są dziś bezimiennymi ofiarami Zagłady.
Marek Maciągowski
Gdzie:
Kopiejsk, Czelabinskaja Obł.
Kopalnia 20, barak 5, pokój 2
Dla Kotlickiego, ZSRR
Adres nadawcy:
Homel, ZSRR, ul. Komsomolskaja nr 39, m. 2
Andrusenko dla Mentlika
Dnia 12 I 1940
Choć nie mam jeszcze od Was odpowiedzi, jednak jestem zmuszona do ciebie napisać. Dostałam dziś od naszej Guci list i ona mi pisze, że Weltman już jej oddał 200 zł i ona go pytała, czy ja mam dalej je posyłać jego żonie. Więc on jej p
owiedział, że potrzebuje oddać twojemu ojcu pieniądze tak, że gdy ty napiszesz do mnie, że tej Pani są potrzebne pieniądze, to mogę posłać. Więc Sala, proszę cię bardzo, jeżeli tej pani potrzeba pieniędzy, to napisz, natychmiast poślę pieniądze i ty także napiszesz do domu do Pana.
Ja tobie posyłam paczkę:
4 kilo grochu i 2 kaszy i mydła. Napisz czy otrzymałaś. Również do domu posyłam 10 kilo. Chciałabym już wiedzieć, czy otrzymali na pewno.
Mania i Bernard
Kielce, 31 VIII 1940
Drogie Rodzeństwo,
Nareszcie po długim czekaniu otrzymaliśmy od Was kartkę, która wniosła radość w tęskniącą za Wami duszę. Już blisko trzy miesiące nie mieliśmy od Was znaku. Możecie sobie nas wyobrazić, dlatego też dziwimy się, że Wy przed odjazdem z Lwowa nic nie napisaliście. My napisaliśmy do Lwowa 7 kartek, bez odpowiedzi. Napiszcie nam dlaczego udaliście się na Ural, czy z własnych chęci? Jak tam wygląda życie, czy macie wszystko? Przy czym pracują Abe i Herszek? Chcielibyśmy, by (najlepiej) pracowali w swoich fachach. Jakie mają wynagrodzenie za pracę? i jakie macie jedzenie i mieszkanie? Piszecie, że tęsknicie za łóżkiem. Czy my to mamy zrozumieć, że Wy nie macie gdzie spać? Pamiętajcie, napiszcie nam o wszystkim dokładnie i obszernie, bo nie macie pojęcia ile radości i uciechy sprawiają nam listy od Was. Piszcie często, często, często!!!! W którym miejscu na Uralu się znajdujecie? na płn. czy na połud. i jaki tam jest klimat. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że znajdujecie się tam na miejscu i pracujecie. „Praca życie słodzi” czyli „Die Arbeit mach Das Leben züss” i Wy też powinniście być zadowoleni.
Co do nas jesteśmy dzięki Bogu zdrowi i żyjemy. Tatuś mało zarabia. Chaim pracuje, ale zarobki są marne, a mimo tego żyjemy, aby gorzej nie było. Co do mnie – nic nie robię. Chciałabym się chętnie do czegoś wziąść, ale nie ma do czego. Już nie jestem tą samą Hancią, com była.
„Czasy się zmieniają i my się w nich zmieniamy”. Zmieniłam się nie tylko duchowo, ale ciałem też, urosłam, spoważniałam. Co do mojej roboty, to tylko tyle, że mamie trochę pomagam, ale też nie mam przy czym, bo mieszkamy już na trzecim miejscu. Teraz mieszkamy na Staszyca pod 12 u Szpirów jako sublokatorzy. Mamy zamiar się przeprowadzić na Targową tam gdzie Tadek (co jeździł razem z Abym), więc listy na razie kierujcie do Dziedzica – Równa 6, aż Wam nie podamy adresu stałego zamieszkania. Prosicie o zdjęcia, chętnie to zrobimy i prześlemy w najbliższych listach, o ile będzie można, ale my także prosimy o wzajemność.
Co do Marjim, no to o ile ona coś potrzebuje, to dajcie jej, o ile możecie, to Hilel nam tu zwróci. Piszecie, aby Wasze rzeczy zachować w porządku. Otóż oznajmiamy Wam, że nie powinniście o nich tyle myśleć, no bo robimy co jest w naszej mocy i wszystko jest w najlepszym porządku. U nas poza tym nic nowego. Edzia i Sala (z Łopuszna) wyszły już za mąż. Prosimy Was, aby Abe i Herszek też dopisali, bo Herszek przez cały czas rozłąki jeszcze słowa nie napisał. Nawet gdyby cierpiał na wstrętopism, powinien się zdecydować napisać kilka słów do nas i do… (szwajgeryn, do mnie), czyż nie? Więc pamiętajcie, napiszcie wszyscy razem. Już rok prawie jak rozstaliśmy się, tak prędko minęło, ale ile się przeżyło w tym czasie. Napiszcie nam, czy piszecie do Chaskla. Napiszcie do wuja Dawida i do wszystkich.
Kończę już pisanie. Piszcie często, jak najczęściej, mama ciągle płacze i myśli o Was. Jednym słowem, bardzo za Wami tęsknimy. Listem tym mama się trochę uspokoiła, więc pamiętajcie, piszcie często i nie traćcie nadziei to grunt, a Bóg da, że się jeszcze może zobaczymy. Babcia Was serdecznie pozdrawia i całuje, Helcia i Mojżesz są z babcią razem, zasyłają Wam pozdrowienia. Gucia była ostatnio chora na tyfus, jest już dzięki Bogu zdrowa, teraz znajduje się w Małogoszczy, gdzie jest jej siostra Szajndla, bo od Mirjam otrzymuje świetne listy. Kończę już pisanie. Pozdrawiamy Was i całujemy niezliczone razy
Wasza matka, ojciec, Hanka i Chaim
P.S. Napiszcie do wujka Dawida i Chaskla i piszcie często do nas. Jeszcze nie skończyłam pisania, gdyż mama prosi mnie by dopisać, że dziś właśnie mija rok, gdy wybuchła wojna. Jest dzisiaj piątek. Dziś rok [jak] byliśmy wszyscy wieczorem przy Kolacji razem, ach! jak dobrze nam [było, a teraz – skreślone]. Była to ostatnia kolacja razem przepędzona. Prosimy Was byście nam napisali, czy te wszystkie rzeczy, które zabraliście z domu i które kupiliście od Marjim siostry, macie.
I napiszcie nam, czy jesteście w obozie pracy, czy pracujecie na własną rękę. Wybaczcie ten chaotyczny styl, ale zrozumcie, że trudno jest się rozstać z Wami chociażby listownie, dlatego też ciągle dopisujemy. Kończę już naprawdę. Piszcie często, my też tak zrobimy
Całuję Was kochająca Hancia
Drogie Kochane Rodzeństwo!!!
Możemy Wam donieść, że ostatnio otrzymujemy częściej Waszą korespondencję, bo nawet dwa razy w tygodniu. Rozumiemy Wasz niepokój brakiem wiadomości od nas, ale wierzajcie nam, że to nie nasza wina, bo my ostatnio piszemy co tydzień, a gdybyśmy mogli więcej pisać – pisalibyśmy. Co do nas no to się nie martwcie, gdyż my jakoś sobie radzimy i żyjemy.
Tatuś mało zarabia, wprawdzie dwa wozy są w Kielcach, ale my nic z tego nie mamy. Chaim też cokolwiek zarabia, ale zaznaczamy jeszcze raz – co do nas bądźcie spokojni. Dbajcie o siebie, nie żałujcie sobie niczego. Piszecie nam, że mieszkacie w barakach, więc napiszcie co to za baraki, czy to jakieś szopy, czy też coś w tym rodzaju. Czy też to są domy mieszkalne. Oh! jak bardzo nam przykro, że Sale nie ma gdzie spać, ale cóż, nie możemy w tym pomóc, bo w przeciwnym razie zrobilibyśmy wszystko, co w naszej mocy. Napiszcie, jak wygląda Wasze gospodarstwo. Chcielibyśmy bardzo byście pracowali w swoich fachach. W domu jest Abego Karta czeladnicza, o ile ona tam może mu się przydać, postaramy się ją przesłać, więc napiszcie. Napisaliśmy list do cioci Ryfci, by Wam przysłała buty. Myślimy, że to zrobi, gdyż babcia także jej napisała w tej sprawie. Napiszcie nam, czy macie te wszystkie rzeczy, które zabraliście z domu i które kupiliście od Marjim siostry i czy Wam niczego nie brak. Piszecie by (o ile nam są potrzebne) brać pieniądze u Weltmana, więc prosimy Was bardzo, napiszcie ile pieniędzy mamy wziąć. P. Weltmanowa napisała list do domu i pisze, że „dzieci Goldszajda chcą mnie wysłać”, czy to jest prawdą? W domu nic nowego, tylko Was bardzo, bardzo prosimy, byście się nie martwili, że jesteście tak daleko z domu, byście nie upadali na duchu, gdyż grunt to nadzieja. Jedzcie i pijcie, starajcie się o dobre posłanie i by pracować w swoich fachach. My od Chaskla nie mamy ani dotychczas nie mieliśmy żadnej wiadomości, a tak łaknęlibyśmy mieć jakiś znak od niego. Dzisiaj napiszemy list do niego, o ile będzie można, ale Wy przecież możecie napisać, więc piszcie do niego i dowiedzcie się, co się z nim dzieje. Żalicie się, że Wam nie odpowiadamy na wszystkie pytania. Otóż: Babcia jest zdrowa, jest nadal z Helcią i Mojżeszem. Srulki też jakoś żyje, jego najmłodsze dziecko było bardzo chore, ale teraz już mu jest lepiej. U Syry Chycy jest tak jak zwykle, jednym słowem źle. Mamusia Was bardzo prosi byście nie upadali na duchu i byście dużo, dużo pisali. Do Ciebie Salu mamy prośbę, byś pilnowała Abego, bo on zawsze był marny, a dzisiaj pracuje tak ciężko, więc jak on tam wygląda? Nadchodzi zima, piszecie nam, że tam jest zimą zimno, więc o ile możecie sprawcie sobie ciepłe odzienie. Napiszcie list do wuja Dawida, on może się przecież dowiedzieć, co z Chasklem. Kończymy i prosimy Was, byście żyli nadzieją.
Całujemy Was tysięcy razy
Wasza matka, ojciec, siostra i brat
Kochana Salu! Dziękuję Ci, że w każdym liście pytasz się o mnie, ale ja Ci nic prawie nie mogę napisać, bo cóż!? nic nie zrobię. Teraz podobno będą szkoły, może będę uczęszczała. Pomimo tych zgrzytów gdy byłaś w Kielcach, w mej pamięci pozostajesz na zawsze jedyną ukochaną siostrą. Nie bądź zła, że wspominam te chwile kłótni, ale dla mnie one też były chwilami szczęścia, gdyż byłyśmy wtedy jeszcze razem. Oh, jak drodzy jesteście mi Wy wszyscy. Przebywając z dala od Was można osądzić Waszą wartość. Żeby już przyszedł ten dzień spotkania. Ach – jak bardzo za nim tęsknię. Bywajcie i pomyślcie czasami o mnie żyjącej skromnie na uboczu.
Napisz nam Herszku czy jesteś zadowolony, że jesteś tam razem z Salą i Ty Abusiu napisz do mnie
Wasza K. Hancia
Jesteśmy bardzo zadowoleni, że pracujecie, ale prawdę mówiąc zmartwiliśmy się tym, że pracujecie w kopalni węgla. Bardzo byśmy chcieli, byście się starali o to, by iść do swoich fachów. Dużo Kielczan też z początku w głębi Rosji pracowało w kopalniach, a teraz pisali do domów, że pracują już w swoich fachach, więc pamiętajcie i starajcie się o to by pracować w swoich fachach. My, jak już Wam donosiliśmy zostaliśmy […] do przymusowej pracy, ale jakoś się żyje. I Was prosimy, byście się nie martwili, że jesteście tak daleko od domu i byście żyli nadzieją. Nie żałujcie sobie niczego, jedzcie i pijcie i nie martwcie się o nas, my sobie radzimy. Co do Waszych rzeczy, to są one w jak najlepszym porządku, nie myślcie tyle o nich. Jeszcze przyjdzie czas, gdy będziecie je zdrowo nosić. Tak jak sobie Sala je ułożyła, tak leżą, więc nie powinniście się o nie martwić.
Napiszcie nam, jakie macie mieszkanie, czy macie jakieś umeblowanie i czy macie rzeczy, które kupiliście od Marjim siostry i które zabraliście z domu. Napiszcie nam, jak wygląda Wasze gospodarstwo. Do Was Abe i Herszek mamy prośbę byście napisali, jak tam wygląda Wasza praca? ile godzin dziennie pracujecie? Jakie macie wynagrodzenie, i w ogóle i w szczególe. Jednym słowem, napiszcie nam, jak się Wam żyje? Jak wygląda życie poza pracą? Abe nam pisze, ażeby wziąć pieniądze od Weltmana, ale prosimy Was, byście nam napisali ile pieniędzy mamy wziąść, bo przecież rozumiecie, że bez ilości brać nie można.
Teraz zawieramy układ i prosimy byście się także do powyższego dostosowali, otóż my będziemy pisać co tydzień, nie zważając na odpowiedzi, bo czasami list może się zaplątać, więc Wy też tak róbcie i piszcie regularnie co tydzień. Mamy do Was jeszcze jedną prośbę, byście nam napisali co się dzieje z Chasklem, bo my nie mamy żadnej wiadomości. Wy przecież możecie do niego napisać, więc prosimy byście do niego napisali. Napiszcie także do wuja Dawida. Kończymy i żegnamy Was. Pozdrawiamy Was i całujemy
Wasza matka, ojciec, Chaim i Chancia
Kochane rodzeństwo!
Bardzo Wam dziękuję, że w każdym liście się o mnie pytacie. U mnie nic nowego, pracuję w swoim zakładzie z Witeckim. Napiszcie jak u Was wygląda. Kończę pisanie, jest piątek, więc muszę iść do pracy.
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasz brat Chaim Goldszajd
Drogie Kochane Rodzeństwo!
Jak widzicie stosujemy się ściśle do naszej umowy i piszemy co tydzień do Was. W tym tygodniu nie otrzymaliśmy od Was żadnego listu, ale myślimy, że w przyszłym przyjdzie. Napiszcie nam co u Was nowego, czy jeszcze pracujecie w kopalni, o ile tak no to starajcie się w miarę możności by pracować w swoich fachach. Jak już pisaliśmy w poprzednim liście w domu znajduje się Karta czeladnicza Abego, może ona może mu się tam przydać, więc my postaramy się ją Wam przesłać. Prosimy Was, napiszcie czym się Sala zajmuje, bo dużo kobiet kieleckich znajdujących się w głębi Rosji pracuje także w kopalni, więc czy Sala czasem nie podziela ich losu. Napiszcie także czy Herszek jest zadowolony, że znajduje się razem z Salą i jak tam żyjecie między sobą. Co porabia Weltmanowa, jak jej się żyje? Jak Wam się żyje? Czy macie już posłania? Ile zarabiacie? Czy Wam to wystarcza na porządne życie? Czy macie wszystkie rzeczy, które zabraliście z domu i które kupowaliście od Weltmanowej siostry? U nas nic nowego, jesteśmy zdrowi, to grunt. Nie martwcie się o nas, bo my jednak jesteśmy w domu. Pisaliśmy w zeszłym tygodniu do Chaskla. Napiszcie czy macie od niego jakąś wiadomość. Do cioci Ryfci też piszemy co tydzień (III-ci) w sprawie tych butów, ale nie mamy jeszcze odpowiedzi. Myślimy jednak, że Wam na pewno pośle buty. Napiszcie czy piszecie do wuja Dawida i cioci Geni? Kończymy już pisanie. Prosimy Was, nie wstrzymujcie nas listami i piszcie często, często… Żegnamy i całujemy Was
mamusia, tatuś Chaim i Chancia
P.S. Napiszcie już nam nareszcie o wszystkim dokładnie.
[dopisek na I stronie, do góry nogami]
Od Weltmana jeszcze nie wzięliśmy pieniędzy. Napiszcie nam ile mamy wziąść. Weltman prosił, abyście się dobrze odnosili do żony i byście o ile możności dali jej wszystko co potrzebuje, a on nam to zwróci.
H. Kotlicki
Obł. Czelabińsk, Kopiejsk
Kopalnia 20-44-12, barak 5, pok. 2
Hana Goldszajd
Kielce, Staszyca 12
Generalne Gubernatorstwo w Polsce
Kielce, dn. 12 X 1940
W tym tygodniu otrzymaliśmy od Was kartkę, w której piszecie, że nic z domu nie otrzymujecie. Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie. My co tydzień do Was piszemy, a w tym tygodniu napisaliśmy już dwa razy. Teraz przesyłamy Wam kartkę, może ona prędzej dojdzie, bo przedtem pisaliśmy listy. U nas w domu wszystko po staremu, tzn. tatuś pracuje u Buraka i Chaim (ja nic nie robię). Mieszkamy już na trzecim miejscu. Co do p. Weltmanowej, to napiszcie nam ile mamy wziąć pieniędzy od Weltmana, bo pisaliście, że o ile są nam potrzebne, możemy od niego brać, a brać bez liku nie można. Co do Weltmana pracuje w swoim fachu, a tatuś pracuje u Buraka (ten co robił nasze byłe auta) jako stolarz.
Z Wilna otrzymaliśmy kartkę, piszą nam, że żadnego listu od Was dotychczas nie mieli, a co do butów prześlą Wam. O ile jeszcze coś potrzebujecie napiszcie do nich. Może Wy macie zły adres, bo ona się przeprowadziła. J. Machtyngier, Wilnius, Pylimo g-ve 46, Lietuva.
Prosimy Was abyście się dowiedzieli co jest z Chasklem, bo my piszemy, ale bez żadnych rezultatów. Dzisiaj jest Jom Kipur i z tej intencji życzymy Wam dużo, dużo szczęścia i radości, abyście wkrótce byli w domu. Całujemy Was
Tatuś, mama, Chancia i Chaim
H. Kotlicki, Obł. Czelabińsk, Kopiejsk
Kopalnia 20, barak 5, pok. 2
Nasi Najdrożsi!!!
W tym tygodniu nie otrzymaliśmy od Was żadnego listu. Piszecie nam wciąż, że nie macie żadnej wiadomości od nas, ale my nie wiemy, czym sobie to tłumaczyć, przecież co sobota do Was wysyłamy listy. Teraz piszemy do Was już kartki, bo może listy nie dochodzą. Wyobrażamy sobie Wasz niepokój i zdziwienie, lecz nie martwcie się, u nas jakoś się żyje. Tatuś pracuje w stolarni u Buraka. Chaim także pracuje. Jak piszemy do Was w każdym liście, piszę i teraz, że mieszkamy już na trzecim miejscu. Poza tym u nas nic nowego, grunt – jesteśmy zdrowi i jedynym naszym marzeniem jest abyśmy zawsze byli razem. Zasiadali razem do stołu. Dzisiaj jest święto Sukot. Czy Wy przynajmniej wiecie, że są święta? Czy macie odpoczynek? Tatuś wprawdzie dzisiaj pracuje. Z Wilna otrzymujemy listy i wyobraźcie sobie, że oni nie otrzymali od Was żadnego listu i nie znają Waszego adresu, ale myśmy im przesłali. Pisali nam, że jest mała nadzieja, aby móc przesłać coś do Was, ale będą się starać i chyba coś się da zrobić. Piszcie do nich i o ile coś potrzebujecie możecie też napisać, bo oni dzisiaj mogą to zrobić. Zresztą sami tak pisali, że mogą pomóc, bo mają na tyle. Oni się przeprowadzili, więc podaję Wam ich nowy adres: J. Machtyngier, Wilnius, Pilimo g-ve 46/9, Lietuva.
Teraz błagamy Was napiszcie nam co się dzieje z Chasklem, bo nie mamy żadnej wiadomości od niego i już nie wiemy co myśleć, więc błagamy Was napiszcie co z nim. Napiszcie do Ameryki w Waszej sprawie, może się coś da zrobić, bo wiecie chyba jakie to ważne. Napiszcie do wuja Dawida, do cioci Geni, do Argentyny i do Chaskla. Życzymy Wam wesołych świąt i przypomnijcie sobie nas, bo my ilekroć zasiadamy do stołu zawsze o Was myślimy, czy Wy też macie co jeść itd. Całujemy Was
Wasi rodzice i rodzeństwo
Ukłony dla pani Weltmanowej, co ona porabia?
Kielce, 28 X 1940
Drogie Rodzeństwo!!!
W tym tygodniu otrzymaliśmy od Was kartkę, za którą Wam bardzo dziękujemy. Wy na pewno nie macie pojęcia ile radości i uciechy mamy z Waszym drogim pismem. Kartkę ostatnią pisał Abe, jest ona z dnia 30 VIII. Nie wiemy co to jest, że Wy nasze listy nie otrzymujecie, bo my co sobota wysyłamy list. Mamy nadzieję, że teraz już chyba macie jeden z tych listów. Cieszymy się bardzo, że jesteście zdrowi i dobrze się czujecie. Napiszcie nam, czy ta praca Wasza jest ciężka i jak ona tam wygląda. Bardzo byśmy chcieli, byście pracowali w swoich fachach, bo Wy w kopalni węgla?… Napiszcie nam, czy już macie posłanie i jakie? Czy macie jakieś porządne mieszkanie? Marjim siostra Guci pisze świetne listy. Napiszcie, czy macie co ubrać. Czy zabraliście wszystkie rzeczy z Lwowa? Co porabia pani Weltmanowa? Za ukłony jej bardzo, bardzo dziękujemy i odwzajemniamy się serdecznie. Mąż pisze do niej. Napiszcie nam ile pieniędzy mamy wziąść od Weltmana, bo pisaliście, żeby brać od niego forsę. Co do Chaskla to my nie mamy od niego żadnej wiadomości. Napisaliśmy do niego list, dzisiaj także wysyłamy przez Czerwony Krzyż, ale na razie nic. Do ciotki do Wilna piszemy co tydzień w sprawie tych Waszych butów, ale również nie mamy odpowiedzi. Myślimy, że Wam pośle na pewno te buty. Napiszcie czy nic więcej nie potrzebujecie? Do wujka Dawida napisaliśmy kilka słów, ale nie mamy żadnej odpowiedzi – nie wiemy czym sobie to tłumaczyć.
U nas w domu nic nowego Chaim pracuje, ale zarobki są dość marne. Na ogół jakoś się żyje, tylko to myślenie co z Wami? Czy macie co ubrać? Czy macie gdzie spać? Czy nie jesteście głodni? Czy macie mieszkanie? itd. My jednak jesteśmy w domu, chociaż już na trzecim miejscu, ale zawsze posłanie mamy.
Bardzo się dziwimy, że Herszek przez cały czas do nas jeszcze nic nie napisał. Co jest? Czy się gniewa, bo doprawdy nie wiemy co się stało i co spowodowało to uparte milczenie. Herszku skrobnij kilka słów, bo mama jest oburzona na Ciebie. Prosimy Was bardzo, napiszcie nam o wszystkim dokładnie i obszernie. Kończymy nasze pismo. Pozdrawiamy Was i całujemy
Wasi rodzice i rodzeństwo
Moi Ukochani!
Bardzo Wam dziękuję że w Każdej Kartce się o mnie pytacie. Jest to dowód, że o mnie pamiętacie i ja Was pamiętam i ciągle Was sobie przypominam. Nawet te chwile kłótni. Każdy szczegół tkwi mi w pamięci. Żyję nadzieją, że jeszcze się Kiedyś zobaczymy i będziemy sobie opowiadać chwile przeżyte na osobności. I gdy będziemy razem, nie będziemy się kłócić, nastąpi harmonijne życie. To są me plany. Oh! żeby się ziściły. Co do mnie to na razie nic nie robię, ale w niedzielę (jutro) idę już do pracy do stolarni politurować łóżka. Wyobrażam sobie Wasze zdziwienie na widok tych słów, ale w ogóle nie macie pojęcia, jak się cieszę tą pracą i z jaką trudnością ją zdobyłam. Sporo moich koleżanek też pracuje przy tym i wiele maturzystek. Dziennie zarobimy od 3–3.50 zł. Praca nie będzie trudna, a najważniejsze z radością i śpiewem idę do tej pracy. Kończy się papier. Żegnam Was i całuję tysięcy razy
Wasza Kochająca Was siostra Hancia
H. Kotlicki
Kopiejsk, Obł. Czelabińsk
Kopalnia 20, barak 5, pok. 2
ZSRR
Jakub Goldszajd,
Kielce, ul. Nowy Świat 15
Generalne Gubernatorstwo w Polsce
Kielce, dn. 23 XI 1940
Dziwi nas to, że już blisko trzy tygodnie nie mamy od Was żadnego listu, co jest powodem tego milczenia? Prosimy Was nie wstrzymujcie nas listami. U nas nic nowego. Chaim pracuje. Nie myślcie o nas. My jesteśmy zdrowi i żyjemy. Od cioci z Wilna otrzymujemy listy. W tych dniach wysyła Wam paczkę. Poza tym nic nowego. Żegnamy Was i całujemy Was tysięcy razy
Wasi rodzice i rodzeństwo
P.S. Prosimy o szybką odpowiedź.
Goldszajd
Kielce, ul. Nowy Świat 15
Genaralne Gubernatorstwo w Polsce
Nasi Najdrożsi!!!
Nie gniewajcie się na nas, że nie daliśmy Wam w zeszłym tygodniu odpowiedzi na list, za który Wam jak najserdeczniej dziękujemy. List ten nas trochę uspokoił i zarazem dodał nam trochę otuchy. Już chcielibyśmy, byście pracowali w swoich zawodach, wtedy nie troszczylibyśmy się o Was tyle, bo praca przy węglach nie jest zbyt bezpieczna.
Salu. Tobie mama, (jako i my) dziękuje, że tak dokładnie opisałaś Wasze gospodarstwo. Żyj nadzieją, jak zresztą robisz, a zobaczysz, że wrócisz do swego gospodarstwa. Nie możemy Wam wszystkiego wyrazić, tzn. tej całej uciechy z powodu tego listu, bo nareszcie i Abe i Herszek dopisali. Otóż odpowiedzi nie daliśmy zaraz, gdyż czekaliśmy na definitywną odpowiedź p. Weltmana i nareszcie otrzymaliśmy ją. Otóż tak wypadło, że co było i nie jest nie pisze się w rejestr, czyli, że o tym całym czasie, w którym p. Weltmanowa była na Waszym utrzymaniu, trzeba na razie zapomnieć. A począwszy od dziś co miesiąc dostaniemy 80 zł. Teraz prostuję: Otóż mama co do p. Weltmanowej źle zrozumiała list, w którym to miało być napisane, że Wy chcecie ją wysłać gdzieś, otóż to nie tak. Kartkę tę pisał Abe i mama źle zrozumiała, więc nie macie powodu być oburzeni, a my (mama) przeprasza Was za pomyłkę. U nas nic nowego. Tatuś i Chaim cokolwiek zarabiają. Na zimę już jesteśmy zaopatrzeni. Napiszcie jak u Was zima wygląda, czy zaaklimatyzowaliście się już itd.
O ile nie będziecie otrzymywali od nas co tydzień listu, nie martwcie się, bo nie wiemy, czy będziemy mogli tak często pisać. Ukłony od babci i Guci (ona załatwiła już z Weltmanem). Żegnamy Was i czekamy na szybką i dobrą odpowiedź. Bądźcie zdrowi. Całujemy Was
Rodzice i Rodzeństwo
Kielce, dn. 15 XII 1940
Kochane dzieci!
W tym tygodniu otrzymaliśmy Wasz list, za który Wam stokrotnie dziękujemy i znowu zaznaczamy, że dnie, w których przychodzą od Was listy są dla nas wprost świętem. My do Was piszemy prawie co tydzień. Chcielibyśmy do Was i częściej pisywać, ale wierzajcie nam, że nie możemy. Abe i Salu, jesteście źli na tatusia, że do Was nie pisze, ale widzicie, że zaczął pisać i przestał bo jest mu ciężko się wysłowić. Pytacie dlaczego nie mamy własnego mieszkania na Staszyca, otóż jak już chyba wiecie, dzisiaj mieszkamy na Nowym Świecie. Zaznaczamy wam, że Zwiklerowie, Rapsztajnowie i Szpirowie też tam nie mieszkają. U nas nic nowego. Chaim pracuje w zakładzie, tatuś od czasu do czasu ma trochę pracy u Buraka. O nas nie myślcie, nie martwcie się, my sobie radzimy. Nie cierpimy głodu ni chłodu. Dbajcie więcej o siebie. Starajcie się już wreszcie wydostać z tej kopalni do swoich fachów. Co do Dziedzica i Konstanciaka sprawa przedstawia się następująco: Dziedzic przypomina sobie czasami, że istnieje Jankiel, a Konstanciak już zupełnie zapomniał, że kiedyś łączyło go coś z tatusiem i o tym długu też nie chce słyszeć. Już o wszystkim napisane, teraz idzie kolej na Weltmana. Otóż, chcielibyśmy, by to było tak załatwione, by p. Weltmanowa płaciła Wam za utrzymanie, a pieniądze może ona mieć od Marjim siostry Guci, a Weltman tu zwróci Guci te pieniądze. Uważamy, że tak będzie najlepiej załatwione. Do dzisiejszego dnia otrzymaliśmy od Weltmana 190 zł.
Kochane dzieci bardzo mi jest przykro, że moja siostra do dzisiaj Wam jeszcze buty nie posłała, pisała do mnie, żeby jej posłać mentrykę urodzenia to będzie mogła Wam wysłać buty. Mentrykę też już posłałem. Napiszcie jeszcze raz do niej. W tych dniach wyśle Wam paczkę pocztą. Kończę pisanie. Pozdrawiam Was, nie myślcie o nas
Wasz ojciec Jakób Goldszajd
Mama Was całuje i prosi o szybką odpowiedź i częste pisanie. Kochany Abe! Bardzo Ci dziękuję, że dopisałeś kilka słów. Tylko nie rozumiem tego, czemu tak tragicznie przyjąłeś tę wiadomość, że ja mam iść do pracy. Wiedz, już minęły te czasy gdy ja wstydziłam się jakąś większą paczką przejść przez ulicę. Jaka głupia byłam!
Dzisiaj już się zmieniłam. Praca to moje hasło! Śmieszyły mnie słowa „dziecko” „siostrzyczka”, że kochana to rzecz inna. Nie myśl, że przed Tobą teraz stanęłaby ta sama Chancia co dawniej, o nie! Już minęły lata dziecinne. Jestem poważna. Już nie jestem taka chuda, ludzie, którzy mnie przed wojną nie znali, gdy im mówię, że byłam chudą, śmieją się, bo to doprawdy nonsens. Dziś jestem gruba (jak dawniej Sala), poważna, wysoka. Postaram się Wam przesłać moje teraźniejsze zdjęcie. Piszesz, by szanować zdrowie rodziców, że oni są chorzy. Ja o tym wiem. Nie potrzebuję Twoich pobudek. Mamie pomagam w czem mogę i do Twej rady postaram się dostosować. Często chcę odgadnąć jak Ty wyglądasz w kopalni, lecz jak trudno przedstawić sobie Ciebie przy węglu! Trudno, tak musi być. Kończę i całuję Cię tysięcy razy.
Twoja kochająca Cię i myśląca o Tobie wciąż
siostra Chancia
Kopiejsk, Obł. Czelabińsk
Kopalnia 20, barak 5, pok. 2
H. Kotlicki
Jakób Goldszajd
Nowy Świat 15,
Kielce Kielce, XII 1940
Kochane dzieci, posyłam dla Abego jedno ubranie czarne i dla Herszka też czarne ubranie, tylko spodnie daję jasne swoich, bo nie możemy te spodnie znaleźć. Jak dostaniecie tą paczkę to napiszcie co Wam dalej wysyłać. Życzę Wam wszystkim zdrowia
Wasz ojciec J. Goldszajd
Kielce, I 1941
Nasi najdrożsi!!!
Bardzo się dziwimy tym, że nie mamy już od Was prawie trzy tygodnie wiadomości, lecz nie zważamy i piszemy, nie zamierzamy się Wam odwetować, gdyż jesteśmy pewni, że to nie z Waszej winy. W zeszłym tygodniu napisaliśmy do Was kartkę, w której pisaliśmy, że Weltman nie załatwia tego, do czego się zobowiązał, czyli nie wypłaca nam regularnie, ale przecież znacie tatusia, bierze wszystko tak gorąco i bez dalszego zastanowienia. Dlatego też zdziwi Was gdy Wam napiszę, że Weltman w tym tygodniu dał 200 zł, tak że razem dał nam 370 zł. Nie bądźcie źli, że tak Wam piszemy co tydzień co innego, ale nie daj Boże gdy nie napiszę to, co tatuś chce, możecie sobie wyobrazić te krzyki, przecież ojca dobrze znacie i wiecie, jakim nerwusem jest. U nas nic nowego, bez żadnych zmian. Tylko tyle, że zima daje nam się porządnie we znaki. Nie tylko nam, lecz wszystkim. Są mrozy i zawieruchy. Myślimy wciąż o Was, co dopiero u Was musi być. Prosimy napiszcie nam, czy nie marzniecie tam, czy macie co ubrać, bo my chociaż jest zimno, to zawsze jesteśmy w domu. Dwa tygodnie temu posłaliśmy Wam paczkę, dwa garnitury. Napiszcie nam, czy otrzymaliście ją i czy potrzebujecie coś (głupie gadanie, zapewne potrzebujecie) więc napiszcie co, to Wam poślemy, bo my tak nie wiemy. Na przykład zanim posłaliśmy Wam garnitury, mieliśmy przyszykowaną dla Was paczkę, która zawierała ciepłą bieliznę, gdy przyszedł list od Was, by Wam przesłać garnitury. Myślimy, że dopóki list ten do Was dojdzie i przyjdzie odpowiedź będzie już lato. Jesteśmy bezgranicznie szczęśliwi i po części Wam wdzięczni, że już wreszcie mamy jakąś wiadomość od naszego brata, o ile byłoby możliwym, prześlijcie nam coś od niego.
Prosimy Was, napiszcie nam, czy już pracujecie w swoich fachach, gdyż nie macie pojęcia z jakim utęsknieniem czekamy na list, w którym napiszecie nam, że już wydostaliście się z tej głębi.
Prosimy Was, napiszcie nam, czy są u Was wielkie mrozy i co porabia Herszek, czy jeszcze ciągle ma reumatyzm. Napiszcie nam o wszystkim dokładnie gdyż nie możecie sobie wyobrazić, jak chcielibyśmy wiedzieć, co u Was i jak wygląda Wasze życie. Doprawdy piszę i piszę i czuję, że piszę bez sensu, lecz wszystko chciałabym Wam wypisać i trudno jest mi się rozstać, bo tak to mam wrażenie, że jestem blisko Was chociaż myślami (Przysięgam!), jestem zawsze przy Was. Teraz przebywając z dala od Was można osądzić Was i jak drodzy byliście mi będąc w domu (pomimo tych „maleńkich” kłótni), a co dopiero z dala. Salu! Tobie muszę coś napisać, otóż Niusia Jabłońska wychodzi w tych dniach za mąż. Aha! Zupełnie zapomniałabym. Dołączam Wam tu dopisek Helci Rapsztajn, która Was bardzo prosi byście napisali do jej męża, który wcale do niej nie pisze i ona w ogóle nie wie, co z nim. Mamusia Was bardzo prosi, byście to zrobili dla niej, nie zważając na to co było, ona dzisiaj jest doprawdy w nieszczęściu. Ma już 10-miesięczne dziecko. Boskie dziecko. Tatuś i mama wciąż o nim gadają. W ogóle ostatnio żyją w dobrej komitywie z Rapsztajnami. Oni przychodzą do nas. Chaim i tata idą do nich. Prosimy Was jeszcze raz o ile możność odnajdźcie jej męża, nie macie pojęcia ile to będzie dla niej znaczyło. Kończę z braku miejsca i całujemy Was niezliczone razy
Rodzice i Rodzeństwo
[List Helci Rapsztajn Bergman]
Kopiejsk, Czelabinskaja Obł.
Kopalnia 20, barak 5, pok. 2 H.
Kotlicki N.
Lederman, Kielce, Piotrkowska 11
Dla Heli Berkmanowej
Kielce, 26 XII 1940
Kochana Salu!
Zdziwi Cię zapewnie moje pismo, ale ponieważ od pewnego czasu nie mam żadnych wiadomości od mojego k. Męża – który przebywa również na Uralu – zwracam się do Ciebie z prośbą, abyś była taka łaskawa i napisała do Niego – czy jest zdrów i żeby często do mnie pisywał – bo żadnych wiadomości od niego nie otrzymuję. Jestem przez to b. zmartwiona i cała k. Rodzina. Nie wiemy co mamy myśleć – co się z Nim dzieje.
A więc k. Salu! Zwróć się do Niego i napisz Mu – że jesteś kuzynką Mą i prosisz go – aby zaraz Ci napisał czy jest zdrów i jak mu się powodzi, bo ja i cała k. Rodzina jesteśmy zrozpaczeni. Wierzaj mi, że całe moje ukojenie na mój ból jest moja piękna i rozkoszna koch. córeczka, którą się rozkoszuję. Proszę tylko Boga – aby to słodkie dziecko nareszcie doznało to łono ojcowskie. Koch. Salu. Wiem, że będziesz na tyle wspaniałomyślna i mi to uczynisz, za co ci serdecznie dziękuję z góry. Czekam z niecierpliwością na Twą łaskawą, możliwie rychłą odpowiedź. Pozatem co u ciebie dobrego? Prawdę powiedziawszy interesujemy się o Was, a Twoi Kochani o wszystkim nam mówią. A więc życzymy Wam wszystkiego dobrego. Pozdrawiam Cię i całuję.
Helcia
Od mojej kochanej Ruchci ślę mocne całuski.
Pozdrowienia ślę od całej Koch. Rodziny dla Ciebie oraz twego K. męża i brata. Adres mojego męża: ZSSR Swierdłowskaja Obł., Riewdienskaja Rajon, Diegtiarskij Konnyj Dwor, Barak 36/18
Dla F. Bergmana
Niemiecka Poczta Wschód
ZSSR, Kopiejsk, Czelabinska Obł.
Kopalnia 20, barak 5, pok. 2
Dla H. Kotlickiego
[Dopisane] Rybak
Nasi najdrożsi!!!
Już nie wiemy o czym mamy myśleć, bo przeszło 4 tygodnie nie mamy od Was żadnej wiadomości. Możecie sobie nas wyobrazić. Prosimy Was, pisujcie do nas jak najczęściej. My do Was piszemy co tydzień. W tym tygodniu otrzymaliśmy kilka listów z Wilna. Piszą, że otrzymali od Was list, w którym prosicie o buty i tłuszcz. Donoszą nam, że będą mogli Wam co miesiąc wysyłać paczki żywnościowe i że Wam już posłali 8 kilo tłuszczu. Buty wyślą Wam dopiero za 2 tygodnie, bo jeszcze nie mają pozwolenia, ale buty już dla Was są gotowe. Hanka już wyszła za mąż, za jakiegoś inżyniera, i wyjeżdża z nim z Wilna do Japonii, tam jest komitet pomocy dla uchodźców „Dżoind”, a z Japonii do Ameryki. Napiszcie nam czy otrzymaliście z Wilna jakąś paczkę? Co do Weltmana, to jak Wam donosiliśmy w zeszłym tygodniu dał nam już 410 zł i płaci miesięcznie 80 zł. Razem otrzymaliśmy od niego do dziś dnia 410 zł. U nas w domu nic nowego. Zima daje się w znaki, są mrozy, a u Was jak jest, czy macie przynajmniej co włożyć, bo że są mrozy, to jasne. Napiszcie, czy otrzymaliście paczkę, którą Wam wysłaliśmy, były tam dwa garnitury, byście napisali co jeszcze potrzebujecie. Całujemy Was, ukłony dla p. Weltmanowej. Co ona porabia? Salu! Czy otrzymujesz listy od Marjin, Guci siostry, bo ona od Ciebie często otrzymuje.
Kielce, dn. 1 II 1941
Nasi najdrożsi!!!
Nareszcie po 6-tygodniowej przerwie nadszedł upragniony list. Możecie sobie wyobrazić nasz niepokój tym długim Waszym milczeniem, ale grunt to że już mamy list.
Czytając ten list wiedzieliśmy, że nie otrzymaliście jeszcze naszych następnych listów, w których piszemy Wam, że Weltman dał nam 420 zł. On nam daje co miesiąc 80 zł. Nie możemy Wam wyrazić naszego zdziwienia, czytając te słowa „siostra Marjim mogła mieć 50 zł miesięcznie za to mieszkanie”. Śmieszyły nas te słowa, a zarazem sprawiały ból. Chcąc nie chcąc przedstawię Wam dokładniej tę dziurę, bo to mieszkaniem nie można nazwać. Jest to poddasze, mała kuchenka i pokoik, niskie, słońce nie dochodzi, a najgorsze to, że jest taka psiarnia, pali się i pali, a tu nic. Dzięki Bogu idzie do lata. Jeszcze nigdy tak z utęsknieniem nie oczekiwałam tego lata jak dziś. Po południu najczęściej wychodzimy. Mama do sąsiadek, ojciec jak zwykle u Cukra lub swoich innych dobrych braci. Chaim w zakładzie, a ja wciąż u koleżanek, bo w domu nikt nie siedzi, gdyż nie jest zbyt miło i ciepło. Poza tym my w tym mieszkaniu mamy tylko nasze dwa łóżka, bo pozostałe meble prawie że wszystkie sprzedaliśmy, prócz mebli kuchennych, które też mamy w tym mieszkaniu. Ona (siostra Marjim) ma swoje meble tutaj, a my jej jeszcze je pilnujemy. Teraz już wiecie jakie mamy mieszkanie, ale nie martwcie się, mimo tego że czujemy taki wstręt do przeprowadzek jak wiecie, to gdy tylko znajdziemy porządne skromne mieszkanko w tej dzielnicy, to się stąd na pewno wyprowadzimy. Abe nie powinieneś się tak denerwować Weltmanem, on nam ostatnio dość regularnie załatwia po 80 zł miesięcznie, a Wam dziękujemy, że żyjąc w takich warunkach jak Wy, pracując tak ciężko, pamiętacie o nas i pomagacie nam. Może nadejdzie czas, gdy będziemy mogli się Wam odwdzięczyć…
Salu. Siostra Marjim Ciebie źle poinformowała z tymi piórami, otóż prostuję. Mama miała 2 gęsi, więc piór nie sprzedała, tylko je drze i kładzie do Twojej pościeli.
Dzisiaj w wolnych (i gdy jest ciepło) chwilach też drze pióra i wciąż myśli o Tobie i o Was i wyczekujemy naszego spotkania. Tatuś nie pracuje już. Pisałam Wam co robi, siedzi u znajomych lub nam dokucza, jest bardzo, bardzo nerwowy. Proszę Was nie wspominajcie w Waszych listach o tym, że ja pisałam o tym, że tatuś się z nami (właściwie ze mną kłóci i z mamą), bo wtedy na pewno musiałabym zwiać z domu, ojciec by mi tak dokuczał. Co zresztą możecie sobie wyobrazić, dlatego proszę jeszcze raz, nie wspominajcie o tym, bo wtedy musiałabym na pewno zwiać z domu, ojciec by mi tak dokuczał, co zresztą możecie sobie wyobrazić, dlatego jeszcze raz proszę, nie wspominajcie o tym. W domu wszystko poza tym bez zmian, tylko wciąż myślimy o Was.
Kochana Salu, bardzo Ci dziękuję, że nareszcie zdobyłaś się na kilka słów, nie masz pojęcia jak byłam tym listem ucieszona. Mówisz, że to co przeszłaś dużo ci dało, a ja mimo tego, że nie przeszłam tyle co ty, to czasy dzisiejsze też dużo mnie nauczyły. Co do mego życia prywatnego to nie jest tak źle. Przecież wiesz, że my młodzież, nie lubimy się przejmować, a naszym hasłem jest wesołość, dlatego też bawimy się, tylko z pewnym przygnębieniem, zwłaszcza ja, bo tęsknota za bliskimi, oh! co znaczy ta tęsknota. Mamie też pomagam, ale nie ma wcale tyle roboty co dawniej.
Teraz (nie wiem, może Cię to nudzi) co do moich koleżanek, to przebywam z Lusią, ją chyba dobrze pamiętasz i Salą Gold, Ci co mają ten duży galanteryjny sklep i z Rózią Mandelkiern, ta co tak ładnie na lodzie jeździła. Zbieramy się u którejś z nas, bo spacerować nie mamy gdzie. Nie myślcie znowu, że jestem świętoszką i zakonnicą, z kolegami też przebywam i nawet zbieramy się u nas, a tata i mama pozwalają na to, bo znowu zaznaczam, nie mamy gdzie spacerować.
No już dość Cię zanudziłam, czy nie? Poza tym nic nowego u mnie, czas mi szybko leci jak to zwykł czynić i może już Bóg jakoś da, żeby się zobaczyć z Wami, gdyż o tym wciąż myślę. We dnie myślę o Was, a za to noce spędzam po części z Wami. Wciąż mi się śni, że przyjechaliście. Powiedz Herszkowi, że już kilkakrotnie byłam u Srulki, ale on „nawet” nie ma czasu napisać kilku słów. U niego wszystko po staremu. Enia już urosła i jest morową dziewczynką, gada aż za dużo. Mówi już ładnie po niemiecku, ale niektóre wyrazy. U babci też nic nowego, ciocia Helcia i Mojsze nadal są razem. Mojsze sprzedał także swoje meble. Dziwi mnie (nas) to bardzo, że jeszcze nie otrzymaliście listu ani paczki z Wilna, oni nam pisali, że Wam wysłali pieniądze i 8-kilową paczkę tłuszczu. My natomiast wysłaliśmy Wam paczkę odzieżową, myślę, że już ją otrzymaliście. Uwaga. Wyobraźcie sobie, że Hanka z Wilna już wyszła za mąż, czyż to nie szczyt kretyństwa. Kończę już i całuję Cię tysięcy razy
Twoja Hancia
Oddaj ukłony i całusy dla mego „taryn” szwagra.
P.S. Specjalne ukłony od moich przyjaciółek, one Cię często wspominają, jako tę ładną moją siostrę i Herszka, mego ładnego szwagra.
Serwus kochany Abusiu!!! I
Tobie dziękuję za te kilka słów, które do mnie dopisałeś. Czytając ten list miałam wrażenie, że się ze mnie nabijasz, właściwie z tej mej powagi, ale nie myśl, że się obrażę i pozwolę sobie w kaszę dmuchać, przecież wiesz, mam cięty języczek, ale tym razem nie wykażę tego, co umiem, tylko dla wyjaśnienia zdybnę forsę na zdjęcie i Ci prześlę, a wtedy zobaczysz, że nie masz z byle kim do czynienia, tylko z poważną osobą (nawiasem mówiąc – powaga pod stół). Jak wygląda moje życie dowiesz się z listu Sali. Pytasz gdzie jest Twój przyjaciel (Kamieniem powiedziawszy, skoro do Ciebie jeszcze nie napisał) Baranowski. Otóż ten kawaler do domu raczył dopiero napisać jedną kartkę, a wiesz dlaczego? Bo dowiedział się, że stąd można na Waszą stronę paczki wysyłać. Jest on w Krzemieńcu, poza tym nic szczegółowego o jego pobycie nie wiem. Żebym nie zapomniała to piszę już. Panna Hela prosiła by Ci oddać ukłony i Sali też, więc Ci je przesyłam. Z nią dość często się widuję, gdyż moja przyjaciółka Lusia razem mieszka z Rozenholcem, więc ja tam chodzę, a Hela tam pracuje, więc siłą faktu widujemy się. Poza tym nic nowego. Kończę i całuję Cię
Zawsze kochająca Cię Hanka
[dopisek u góry kartki, do góry nogami]
Moja przyjaciółka Lusia zasyła Ci ukłony (czy ją pamiętasz?). Ta co była ze mną na Czer. Górze. Ona Cię wspomina jako tego dobrego brata i żałuje, że ona takiego nie ma.
Wilno, 6 II 1941
Kochana Salciu,
W pierwszych słowach mego listu muszę Ci podziękować za gratulacje, które mi posyłasz z okazji moich zaręczyn.
Otóż napiszę Ci wszystko dokładnie co do mnie i do mego męża. Dnia 21-XII-40 r. ja i mój mąż tym zamiarem, że za parę miesięcy wyjedziemy do Japonii, zapisaliśmy się w „Cywilmetrykacji”, nie przeczuwaliśmy wcale, że nie będziemy mogli razem jechać. Okazało się jednak, że ja nie mogę jechać razem z nim, On jako uchodźca mając wizę wjazdową do Japonii może jechać, natomiast ja, chociaż żona jego, nie mając wizy nie mogę jechać razem z nim. Tak, że On musi na razie sam jechać, a tam na miejscu On się już postara o wizę dla mnie. Na razie On wyjeżdża, a ja zostaję tu. Ty kochana Salciu już chyba wiesz jak to wygląda, bo Twój kochający Cię małżonek też w swoim czasie wyjechał, a Ty tak samo jak ja teraz zostałaś w domu u Twoich rodziców. Taka samo jak ja teraz miałaś nadzieję, że się zobaczycie i tak się stało. Ja też mam nadzieję, że jeszcze będziemy razem w Japonii lub u Chaskla (gdyż prawdopodobnie On stamtąd wyjedzie do Niego). Wyjedzie, wyjedzie i będzie nam razem dobrze, tak jak Ty nam życzysz, za co Ci bardzo dziękuję. Teraz pytasz się co robi mój mąż, wybranek mego serca, mogę ci napisać, że z zawodu jest On buchalterem, a ostatnio nie pracuje, gdyż jest zajęty wyjazdem. Przystojny i dość ładny chłopak, co zobaczysz na zdjęciu, które Ci przyślę w następnym liście, gdyż zdjęcia, które miałam już rozdzieliłam i właśnie ponownie zamówiłam jeszcze – ale na razie jeszcze nie są gotowe – jak tylko będą gotowe od razu wyślę.
To chyba wszystko co Ci miałam napisać o mnie o moim mężu. Zdziwi Cię na pewno ta cała historia Twojej kuzynki, ale tak się złożyło nie z naszej winy. Teraz kochana Salciu napisz mi wszystko dokładnie co słychać u Ciebie, bo co do Abe i Herszla, to nam Abe napisał dość duży list, tak że już wiem. Ale o Tobie bardzo mało pisał, więc proszę Cię napisz mi choć kilka słów, jak żyjesz, co porabiasz, gdzie idziesz, czy macie tam znajomych itd. Sądzę, że mi nie od mówisz. Kończę pisanie, chyba Cię już znudziłam. Ukłony dla męża i Abe.
Całuję Cię tysiąckrotnie Kochająca Was z daleka Hanka. Ukłony od mego męża, zdziwi Cię na pewno, że nie dopisał ani słowa, ale nie ma go w domu, wyjechał do Kowna.
Hanka
Niemiecka Poczta Wschód
ZSSR, Kopiejsk, Czelabinskaja Obł.
Kopalnia 20, barak 5, pok. 2
H. Kotlicki
H. Goldszajd,
Kielce ul. Nowy Świat 15
Kielce, 15 II 1941
Ostatnio bardzo rzadko od Was przychodzą listy, nie wiemy co jest powodem tego, czy Wy nie piszecie tak jak było umówione co tygodnia, czy też Wasze listy giną? W każdym bądź razie prosimy Was, byście pisywali częściej, bo tak wyglądać na listy, jak my na Wasze, to nie jest zbyt dobrze. My pisujemy do Was co tygodnia, nie zważając na odpowiedzi. U nas nic nowego. Żyjemy i jesteśmy zdrowi. Chaim ma nowego wspólnika do zakładu. Jest nim były czeladnik Ledermana, nazywa się Mydło. Jest dobrym fachowcem, a jakie będą rezultaty nie wiadomo, bo on jest dopiero kilka dni w zakładzie. Grunt, że Chaim jest zadowolony. Witecki również pracuje. W tym tygodniu otrzymaliśmy od cioci Guci list. Nic ważnego nie pisze. Z Wilna nic ostatnio nie otrzymujemy. Od Weltmana otrzymaliśmy już 510 zł. Prosimy Was, byście nam napisali czy otrzymaliście paczkę odzieżową, bo my wysłaliśmy Wam już dawno. Kończymy i całujemy Was tysięcy razy i prosimy byście nam często pisali.
Napiszcie kiedy już przestaniecie pracować przy węglu.
Żegnajcie,
Hana
Niemiecka Poczta Wschód
ZSSR, Kopiejsk, Obł. Czelabinskaja
Kopalnia 20, barak 5, pok. 2
H. Kotlicki
H. Goldszajd, Kielce
ul. Nowy Świat 15
Kielce, 1 III 1941
Nasi najdrożsi!!!
Doprawdy że już nie wiemy co myśleć, już kilka tygodni nie mamy od Was żadnej wiadomości. Nie wiemy co to może być? Czy Wy nie piszecie co tydzień, czy listy nie dochodzą. Prosimy Was byście pisali same kartki, to może prędzej dojdą. W tym tygodniu otrzymaliśmy list z Wilna, w którym nam donoszą, że Wy już otrzymaliście buty i naszą paczkę. Nie macie pojęcia jak uszczęśliwieni byliśmy tym. Wysłaliśmy Wam dzisiaj paczkę odzieżową. Dwa garnitury, 3 pary butów, 3 sukienki i trochę bielizny. Napiszcie nam co Wam potrzeba, a my Wam wszystko chętnie poślemy. My już blisko rok wysłaliśmy przez okazję dla Was paczkę, która zawierała dwa płaszcze, dwie sukienki i parę butów Sali, te letnie wiśniowe, ale ta pani wraz z tą paczką są w drodze dotychczas. Słyszeliśmy w tym tygodniu, że już się znajduje we Lwowie, więc my Wam podamy w przyszłym tygodniu adres do Lwowa i Wy się tam zwrócicie i zażądacie, aby Wam przesłali tę paczkę. My też napiszemy do Lwowa w tej sprawie. O ile by oni Wam nie przesłali jej, to się nie martwcie, bo oni nam tutaj (ich rodzina) zwróci pieniądze za te rzeczy. Napiszcie co u Was słychać: czy pracujecie w kopalni i czy długo będziecie jeszcze pracować? Prosimy Was, piszcie często i może pod adres Dziedzica, bo tam częściej otrzymywaliśmy listy. Kończymy i całujemy Was
Rodzice i Rodzeństwo Ukłony dla p. Weltmanowej. Prosimy o częste pisanie. Bądźcie zdrowi.
Wilno, 2 III 1941
Kochana Salciu!
Z wielką radością czytałam Twój list do mnie, bardzo Ci jestem wdzięczna, że mnie pocieszasz w tak smutnej chwili dla mnie. Pytasz się kiedy wyjeżdża mój mąż, otóż mogę Ci pisać, że za 3-4 dni opuszcza On Kowno to zn. 5-6 marca. Ja właśnie jutro wyjeżdżam do Kowna do niego pożegnać się z nim.
Prawdopodobnie On jedzie nie do Japonii jak Ci to pisałam, ale bezpośrednio do Chaskla, z czego jestem bardzo zadowolona. Salciu bardzo Ci współczuwam Twoje położenie, w którym się znajdujesz, co do mieszkania jak mi opisujesz wyobrażam sobie jakie eleganckie ono jest, ale co do tego to się nie martw, jak Bóg da i jeszcze będziecie wszyscy razem z rodzicami to się wszystko da naprawić, a mieszkanie na pewno, ja właśnie byłam u Ciebie i podziwiałam Twoje mieszkanie.
Kochana Salciu kończę Cię nudzić. Serdeczne ukłony dla męża Twego i Abe. Całuję Was wszystkich
Hanka
P.S. Posyłam Ci zdjęcie moje z mężem. On tu może zbyt groźno patrzy, ale to tylko na zdjęciu, w rzeczywistości jest inaczej.
Hanka
Kopiejsk, Czelabinskaja Obł.
Kopalnia 20, barak 5, pok.
2 H. Kotlicki, ZSRR Kielce,
7 III 1941
Kochane dzieci
w tym tygodniu dostałem kartkę od Was, co jest co przez 6 tygodni nie było od Was listu, wysłałem Wam paczkę i nie mam żadnej wiadomości, czy otrzymaliście. Weltmanowa pisała do męża swego co otrzymała paczkę a ja do Was wysłałem 3 dni później od Weltmana, a wy mi nic o paczce nie piszecie, tylko siostra moja z Wilna pisała, że dostała od Was list, że otrzymaliście z domu paczkę z ubraniami, to na pisania siostry to Wam wysłałem 27 lutego paczkę która waży 9 kg. To ubrania i sukienki i letnie buty. Proszę Was, żebyście pisali co tydzień, lepiej kartki, to prędzej dochodzi, a jeżeli listy to pisać, tak jak ten list pisze, najprzód adres ten sam co jest na konwercie [kopercie], to pewno otrzymam. Kochane dzieci. Napiszcie co mam teraz Wam wysłać, może letnie palta albo kołdrę i poduszkę.
Abe napisz czy wysłać Tobie te buty co są w domu, co piszecie, że wysłaliście paczkę żywnościową to wam bardzo dziękuje, ale was proszę więcej nie wysyłać, proszę was o to co to macie wysłać macie tam u was zjeść, nam to nie jest potrzebne bo u nas do jedzenia wszystko jest a mamy na to bo Chaim w sklepie zarabia dobrze, a ja to samo robie i po trochu zarabiam i Weltman teraz daje tygodniowo 25 zł, parę złotych się odbiera od Konstanciaka, to o nas nie myślcie, ja jeszcze raz was proszę nijakich paczek żywnościowych dla nas nie wysyłać, a wy sobie nie żałujcie, co zarabiacie to wydać na jedzenie i dobrze się odżywiać, jeżeli u Was herbata nie jest droga to trochę nam poślijcie i trochę cukru w kostkach. Kochane dzieci wysłałem wam paczkę przez okazje jeszcze w czerwcu 1940 r, przez synową Fiszla Zilberberga co go nazywają Fiszel Gozdek co ma sklep z ubraniami, gdzie Chaim. On ma syna w Lwowie, synowi jest Aron, a żona Arona z dzieckiem była w Kielcach i Aron Zilberberg wysłał papiery ze Lwowa po swoją żonę, a ja dałem samochód darmo co specjalnie pojechał z nią do Krakowa z bagażem i zabrała dla Was 2 płaszcze białe letnie i dla Sali 2 sukienki i Sali pantofle i do dziś nie mam wiadomości co się stało. Fiszel mi dał gwarancję, jeżeli zginie to on zapłaci. Macie adres jego: Lwów Aron Zilberberg, ul. Kopernika N 36. Y. ZSRR. Jak ona pojechała tam to Wy mieszkaliście jeszcze we Lwowie? Napiszcie do niego i co on Wam na to odpowie, to mi napiszecie. Kończę, życzymy Wam wszystkiego dobrego, pozdrowienia od wszystkich,
kochający Was rodzice Goldszajd
Co Herszel nie pisze, czy on się gniewa?
Kopiejsk, Czelabinskaja Obł.
Kopalnia 20, barak 5, pok. 2
H. Kotlicki
J. Goldszajd, Kielce, Nowy Świat 15
Generalne Gubernatorstwo w Polsce
Kielce, dn. 15 III 1941
Kartkę Waszą z dnia 25 II, którą pisał Abe otrzymaliśmy, za którą Wam serdecznie dziękujemy. Paczkę żywnośc. również otrzymaliśmy, która zawierała 2 kg mąki, 2 kg manny, 2 kg owsianki, 1 kg herkules i 4 kawałki mydła. Dziękujemy Wam za nią tysiąckrotnie, lecz prosimy byście już drugiej paczki do nas nie wysyłali. My mamy jeszcze jedzenie i wierzajcie, że o wiele lepiej będzie o ile sami zjecie to, co nam macie tu przysłać. Abe pisze w kartce „jutro wysyłamy paczkę żywn.”. Czy to ma być już druga? O ile tak, to zaznaczamy Wam jeszcze raz byście więcej paczek nam nie wysyłali, lecz o ile herbata jest tania i możecie, to przyślijcie nam trochę, ale o ile jest tania, o ile nie pociąga za sobą dużą opłatę pocztową, bo w przeciwnym razie nie wysyłajcie.
Dwa tygodnie temu wysłaliśmy Wam 10 kg. paczkę odzieżową. Wprawdzie my jeszcze nie otrzymałyśmy od Was żadnego znaku, że 1-szą paczkę otrzymaliście, lecz z Wilna nam o tym pisali. Otóż listy Wasze do nas nie dochodzą tylko kartki, więc piszcie kartki i często. Tatuś Wam w poprzednim liście podał adres tego Zilberberga, któren mieszka we Lwowie i ma Waszą paczkę, gdyż żona jego już blisko rok wyjechała, więc dla Was zabrała. Zwróćcie się do niego, niech ją Wam prześle. My już dzisiaj także posyłamy list w tej sprawie. Jego adres: Aron Zilberberg, Lwów, ul. Kopernika nr 36, ZSRR.
Ukłony dla p. Weltmanowej. Co ona porabia?
Salu! Napisz czy otrzymujesz listy od Marjim, Guci siostry, bo ona od Ciebie często otrzymuje.
U nas nic nowego. Jesteśmy zdrowi. Wczoraj był Purym. Wszystko byłoby dobrze gdybyśmy razem byli. Daj Bóg byśmy w przyszłym roku obchodzili razem święto. Całujemy Was
Rodzice i Rodzeństwo
R. Goldszajd, Kielce, Dystrykt Radom
Kopiejsk, Czelabinskaja Obł.
Kopalnia 20, barak 5, pok. 2
H. Kotlicki
Kielce, dn. 24 IV 1941
Już trzy tygodnie nie pisaliśmy do Was, ani nie otrzymaliśmy od Was żadnej wiadomości. My nie mogliśmy pisać, bądźcie pewni, że nie z naszej przyczyny, ale czemu Wy nie piszecie, to nie rozumiemy. Napiszcie nam, czy otrzymaliście nasze paczki i co Wam jest jeszcze potrzebne, więc o ile tylko będziemy mogli, to Wam poślemy. Napiszcie jak się Wam żyje? Czy jeszcze pracujecie w kopalni i kiedy nareszcie pójdziecie do innej pracy. Co do nas, to jak Wam już pisałam babcia mieszka blisko nas i wszyscy. Mamy do Was prośbę, o ile możecie przysyłajcie nam paczki żywnościowe. Dotychczas mogliśmy się bez nich obejść, lecz teraz przyniosłyby nam pomoc. Przyślijcie nam trochę mydła. Zresztą wszystko nam jest potrzebne i co przyślecie to będzie dobre. Nie martwcie się tą naszą zmianą. Jeszcze będzie dobrze. No kończę już. Bądźcie zdrowi. Całujemy Was,
Salu! Gucia otrzymała od Mani list, że wysłała dla Goltfarba córki 150 rubli. Napisz czy ona otrzymała je i powiedz jej, żeby ona napisała list do domu i pod nasz adres też, bo w przeciwnym razie może nie oddać forsy Goldfarb z Kielc.
Geni Handerbock
Au Augusto Severo 38 I, Rio de Janeiro, Brazylia
Jakób Goldszajd, Nowy Świat 15, Kielce
Generalne Gubernatorstwo w Polsce
Kielce, dnia 8 III 1941
Kochana Siostra,
Twój list otrzymałem, za który Ci bardzo dziękuję, że pamiętasz że masz braci i rodziców w Kielcach, od brata Szlama i od Dawida nie mam wiadomości, pomimo już kilka razy pisałem do Dawida, ani też matka nie dostaje wiadomości od niego, może ty napiszesz do niego – o nas nie masz co się martwić. Jesteśmy zdrowi. Mamusia to samo i Moszek, a mój syn Abe i córka Sala z mężem są w głębi Rosji to jest na Sybir. Adres mogę ci dać: CCCP, Kopiejsk, Czelabinskaja Obł., kopalnia 20, barak 5 pok. 2. G. Kotlicki.
Robią w kopalni węgla. Kochana Siostra, jeżeli możesz im co pomagać, to nie zapomnij o nich, także proś Dawida o to.
Pozdrowienia dla Ciebie i męża z dziećmi. My wszyscy Wam życzymy jak najlepiej
brat J. Goldszajd
W domu ze mną jest Chaim, Chancia i żona. Bądź zdrowa. Jeżeli napiszesz list do mnie, to ten sam adres co jest na konwercie napisz na liście na pierwszej stronie, a później list to pewno dochodzi. Ma być tak: początek pisania cały adres do mnie, później list.
Palestyna, Tel Aviv, Renak 12
A. Rozenwald
TSSR [Tadżykistan], Leninabad, Ozodi 100
G. Kotlicki
Leninabad, 23 VII 1944
Kochany Chaskiel!
W tym tygodniu otrzymałam od Ciebie paczkę, z której jestem bardzo zadowolona. Otrzymałam 1 ręcznik kąpielowy, reformy, komplet damski, skarpetki, 3 kawałki mydła, stokrotnie Ci za to dziękuję. W zeszłym tygodniu Abe Ci napisał kartkę. Do M. Kotlickiego napisaliśmy też pismo i telegramę, myśmy już dużo razy do niego pisali i telegramę dali, lecz zawsze bez odpowiedzi, niepotrzebnie jest na nas obrażony. Dla nas dostać pismo to jest wielkie szczęście, dlatego też my nie żałujemy pisać. Chaskiel, napisz nam adres Dawida Kotlickiego, my chcemy do niego też napisać. Do Wilna myśmy już napisali kilka kartek i Ty też napisz, może coś się dowiemy. Teraz co słychać u Ciebie? Twoje listy sprawiają nam wielką przyjemność. Piszesz, że sobie radzisz i żyjesz nieźle, to nas najwięcej cieszy.
U nas wszystko po staremu. Abe i Herszek pracują jak zwykle i zarabiają nieźle. Ja teraz czuję się już lepiej i już się trochę przyzwyczaiłam do klimatu. Kończę, całuję Cię tysiące razy
Twoja kochająca siostra Sala
Herszek i Abe całują Cię z daleka. Ukłony dla całej Rodziny i znajomych, sp. ukłony dla p. Zosi.
[brak daty i nagłówka]
[…] Dotychczas nie otrzymaliśmy jeszcze nic więcej od Weltmana. Gucia Was bardzo prosi o ile możecie, byście napisali, gdzie jest jej siostra Szajndla, bo od niej nie ma żadnej wiadomości. Adres Marjim ja już Wam przesłałam w jednym liście, dla pewności napiszę jeszcze raz: g. Kliepiki Raz. Obł. Krasnyj Szwejsk dla Berko Mentlika, ZSRR.
Prosimy Was starajcie się dowiedzieć co jest z Chasklem. O adres Minyla Kotlickiego postaramy się i Wam prześlemy. Co do Srulka, to on dzięki Bogu żyje jakoś takoś, ale jest mu ciężko. To małe dziecko (nie Enia) ostatnio choruje. Babcia jest zdrowa i taka jak zawsze. Co do Waszych butów z Wilna to oni Wam będą przesyłać paczki żywnościowe i starają się Wam także przesłać buty.
My do nich co tydzień piszemy kartkę. Oni Waszego listu nie otrzymali, więc napiszcie. Jeszcze raz podaję ich adres: J. Machtyngier, Wilnius, Pilimo g-re 46/9, Lietuva.
Salu, pytałaś się co porabia Basia Borensztajn, ona już nie żyje. Umarła w wigilię święta Sukot. Myślę, że już wszystko napisałam. Bądźcie ukochani zdrowi i nie martwcie się. Żegnamy Was i całujemy tysięcy razy
Wasi rodzice i rodzeństwo
P.S. Prosimy o częste pisanie. Pozdrowienia dla pani Weltmanowej, jak się ona czuje?
Hanka
[fragment bez daty i podpisu, strona 2]
Kochana Salu, ja już kilka razy chciałam Ci napisać specjalny list, ale zawsze mam zawróconą głowę. Co do mnie mogę Ci pisać, że już bardzo dużo przeszłam przez ten czas co Ciebie nie ma. Byłam już chora na tyfus i miałam ścięte włosy, całkiem ogoloną głowę miałam, teraz mi już trochę przyrosły i na Wielkanoc będę miała czuprynę. Kończę z tem, bo nie warto już wspominać, bo już przeszło, już są świeże zmartwienia. Otóż pytasz się czy ja pracuję, to bardzo mało, a ciocia też nic nie robi, tylko żyje z tego co sprzedaje ze swojej starej bielizny i co Ryfcia z Wilna przysyła. Wyobraź sobie, że Twoja babcia tak siedzi w domu i nic nie robi tylko gotuje. Od Dawida nie ma już dawno listu, to stale tylko o to płacze.
[list bez daty i nagłówka]
Mogę Wam donieść, że Chaim dostał patent na swoje imię i już nie jest zależny od nikogo. Witecki już nie pracuje, bez pretensji odszedł, teraz dopiero jest porządek w zakładzie, tak jak wymaga Zakład Fryzjerski. Jeżeli macie tam u was moje Ganduwki żółte i Wam nie są potrzebne, to jak można bez trudności przyślijcie ich. Co do Weltmana to już teraz jest w porządku, już teraz będzie płacił tygodniowo po 25 zł. Jak piszecie niech Weltmanowa co dopisze.
Droga Rodzinko, o domu nie masz co myśleć, jest wszystko w najlepszym porządku. Mąż zarabia, ma pracę i dobrze wygląda, co tylko będzie mógł, to nie będzie żałował dla Ciebie, nie martwcie się, że jesteście tak daleko od nas. Chyba tak powinno być, bo tak się złożyło, dużo jest takich ludzi, co mężowie są w Polsce, a żony w Rosji, także rodzice w Polsce, a dzieci w Rosji. Bądźcie zdrowi i żyjcie razem, jak zarabiacie nie żałować sobie jedzenia. Bądźcie zdrowi, życzymy Wam wszystkim zdrowia i wszystkiego dobrego
Wasze kochające rodzice Goldszajdowie
Pozdrowienia od Chanci, Chaima, Babci i wujka Moszka z Żoną
I ja do Was muszę dopisać parę słów. Nie wiemy co się stało, ale ostatnio nie otrzymujemy od Was regularnie listów. Bywają 6-tygodniowe przerwy. W kartce piszecie, że wysłaliście do nas paczkę żywnościową. My tej paczki nie otrzymaliśmy jeszcze (lecz myślimy, że wkrótce nadejdzie). Prosimy Was, byście więcej paczek nam nie wysyłali, bo to przecież nie ma sensu, abyście Wy sprzedawali swoje rzeczy i nam paczki przysyłali. My będziemy zadowoleni, gdy Wy będziecie jedli. My otrzymaliśmy z Wilna 3 tygodnie temu paczkę żywnościową, lecz odpisaliśmy, by wam lepiej posyłali, a nie nam, gdyż my sobie tu jakoś radzimy.
Napiszcie, jak długo jeszcze będziecie w kopalni. Czy to jest terminowa praca, czy też bez terminu, bo my słyszeliśmy, że ta przymusowa praca trwa tylko rok i następnie można powrócić do swej pracy. Napiszcie, czy to się zgadza z tą pracą. Prosimy Was jeszcze raz byście nam żadnych paczek nie wysyłali, lecz o ile nie sprawi to Wam dużego kłopotu i będzie tanio kosztowało, to przyślijcie nam trochę herbaty. W tym tygodniu jest Purym. Życzymy Wam wesołej zabawy i pamiętajcie o nas, bo my wciąż myślimy o Was. Całuję Was
Hanka
Kochany Herszku!
I Ty nareszcie odważyłeś się skrobnąć do mnie słowo. Nie masz pojęcia jak byłam tym listem uradowana. Pytasz czemu ja nie piszę do Ciebie, nie rozumiem tego. Ja już kilkakrotnie pisałam, tylko bez odpowiedzi. U mnie nic nowego. Do szkoły nie chodzę. Zajmuję się lenistwem. Chodzę tylko do babci do domu i z powrotem, bo lepszego zajęcia nie mam. Prosisz bym wstąpiła do Srulki, otóż myśmy u niego nie raz byli, ale on tłumaczy się, że nie ma czasu. Jest on zdrów. Pracuje. Dzieci też są zdrowe. Enia urosła, jest morową dziewczynką. Tyle gada, skacze. Już wszystko je. W tym tygodniu pójdę do Srulki i dam mu kartkę, może wtedy napisze. On się w ogóle o Ciebie tyle nie pyta, ile ty o niego. Napisz mi, co u Ciebie. Jak się Wam żyje. Napisz, co porabia Sala. U nas nic nowego, czas leci, siedzi się za piecem, bo jest zimno. No, kończę już i proszę Cię o odpowiedź. Całuję Cię z dala
Twoja „tary szwejgeryn” Chancia
Droga, Kochana Salu!!!
Nie wiem czym sobie to tłumaczyć, że ty nawet nie odpiszesz mi na wszystkie moje listy. Co jest? Czy doprawdy te wszystkie nasz kłótnie wzięłaś na serio i nie chcesz wybaczyć? Myślę, że masz czas na obliczenie się.
Żyję nadzieją, że jeszcze się w życiu zejdziemy i wtedy odpłacisz mi się za miniony czas i za mój wstrętny pysk. Teraz widzę jak wstrętną jestem, ale przecież wiesz, że wszystko widzi się po dokonaniu i wierzaj, że gdybym mogła, poprawiłabym się dzisiaj, ale cóż, nie jesteśmy razem. Salu! Proszę Cię odpisz mi. Zapomnij o tym co było, a o ile trudno Ci zapomnieć, to zapomnij na razie. Ty też piszesz, że byłaś smutna po wiadomości, że ja idę do pracy, ale mówię ci, że to nic. Wyobraź sobie, że Lusia, ta chuda, marna Lusia też pracowała przy tym, tylko ona jest nadal wariatką, więc przerwała. Róźka Mandelkiern (ta, co ładnie jeździ na lodzie) też pracowała i nikt nie przyjął tego tak tragicznie jak Wy. Wiedzcie, że tak nudzić się, to lepiej pracować, ale postaram się przystosować do Abego prośby. Prześlę Wam może wkrótce moje zdjęcie, byście mogli mnie zobaczyć. Tylko wcześniej musze zdybnąć forsę. Posyłam Wam zdjęcia „starych”, mamy i taty. Są to złe zdjęcia, ale zrobili sobie do dowodu, więc ja im buchnęłam i Wam przesyłam, bo mama nie chce tak brzydkiego zdjęcia posłać. W następnych listach otrzymacie inne, moje i Chaima. Kończę i całuję Cię
Twoja kochająca Cię siostra i prosząca Cię o napisanie jej kilku słów
Kochana i droga Salu!
Piszę droga, bo dzisiaj, gdy jesteśmy tak daleko od siebie, jesteśmy sobie wszyscy drodzy. Salu, po całoczasowem milczeniu nareszcie piszę do Ciebie, pytasz się stale co my porabiamy, cóż Ci mam odpowiedzieć, grunt, że jesteśmy zdrowi i żyjemy. Jesteś chyba ciekawa, jak rzeczy stoją z twojem gospodarstwem. Na razie ono jest tam gdzie było, a ja jak i Twoi Rodzice pilnujemy tak dobrze, jak ty byś to sama robiła. Czytam wszystkie Twoje listy, które Ty posyłasz do domu. Wyobraź sobie, że Twój wuj Mojżesz żałuje, że nie jest razem z Wami… Obszerniej się rozmówimy, jeśli się kiedyś jeszcze w życiu zobaczymy. Na razie kończę, w następnym liście Ci znowu dopiszę. Całuję Cię
Hela
Serdeczne pozdrowienia od mojego męża i od Waszej Babci. Ukłony Twojemu Mężowi i specjalne ukłony Abemu od wszystkich. Napisaliśmy list do cioci Rywci o buty dla Was.
RODZINA GOLDSZAJD
Po I wojnie światowej dziadkowie Berek Goldszajd (Berl) i jego żona Łaja z domu Goldman (w listach zwana babcią) wraz z pięciorgiem swoich dzieci przenieśli się do Kielc z pobliskiej wsi Łopuszno. Berek zmarł w Kielcach przed II wojną światową. Łaja Goldszajd została zamordowana w Treblince.
Dzieci Berka i Łai:
Jakub – najstarszy syn, urodzony w 1887 roku w Chęcinach, w listach nazywany tata lub ojciec. Był głową rodziny. Ożeniony z Rywką z domu Wikińska, nazywaną w listach mamą. Mieli pięcioro dzieci.
Rebeka – urodzona w 1890 roku w Łopusznie. Ożeniona z Machtyngierem, mieszkała w Wilnie. W listach nazywana ciocią Ryfcią. Cała jej rodzina została zamordowana.
Salomon – urodzony w 1893 roku, w listach nazywany Szlomo. Przed wojną wyemigrował do Brazylii, gdzie zmarł.
Izrael – urodzony w 1896 roku. Prawdopodobnie zmarł przed wojną.
Liba Gitla – urodzona w 1901 roku, w listach nazywana ciocią Genią lub Geni. Wyemigrowała przed wojną do Brazylii po swym bracie Salomonie. Mieszkała i zmarła w Rio de Janeiro.
Mosze – najmłodszy syn, w listach nazywany wujek Moszek. Ożenił się przed wojną i mieszkał z żoną wspólnie z matką Łają. Razem z żoną zginął w Treblince.
RODZINA JAKUBA GOLDSZAJDA Jakub Goldszajd ożenił się z Rywką z domu Wikińska, pochodzącą z Łopuszna.
Oboje zginęli w Treblince.
Ich pięcioro dzieci to:
Abe – najstarszy syn, urodzony w Łodzi w 1911 roku, w listach nazywany Abe. Ocalał w Rosji. Przeżył pogrom w Kielcach w 1946 roku. Wyemigrował do Izraela w 1949 roku, gdzie zmarł w roku 1991.
Sara – urodzona w Łopusznie w roku 1916, w listach nazywana Sala, Salu lub Salcie. Wyszła za mąż za Herszla Kotlickiego, w listach nazywanego Herszek. Przeżyła wojnę w Rosji. Wyemigrowała do Izraela w 1950 roku, gdzie zmarła w roku 2000.
Chaim – urodzony w Łopusznie około 1918 roku, w listach nazywany Cham. Zamordowany w Treblince.
Chaskel – urodzony w Łopusznie w roku 1920, w listach nazywany Chaskel. W 1938 roku wyjechał do Palestyny. Podczas wojny mieszkał w Tel Avivie. Zmarł w roku 1996. Chaskel wyjechał do Palestyny jako 18-letni chłopak, by studiować rolnictwo w Ben Shemen, niedaleko Jerozolimy. Rodzina z Kielc podczas wojny straciła z nim kontakt i nie mogła pisać z Polski. Rodzice mieli nadzieję, że Sala może napisać z Rosji do Palestyny do wujka Herszla, Dawida Kotlickiego, który mieszkał w Tel Avivie, a ten być może wie, co się dzieje z Chaskelem i odpowie).
Hanka (Hana) – najmłodsza córka i autorka większości rodzinnych listów. Urodziła się w Kielcach w 1922 roku. W listach podpisywała się Chancia. Zamordowana w Treblince.
RODZINA KOTLICKI
Herszel (Herszek) Kotlicki był prawnukiem Abrahama Kotlickiego z Łopuszna i synem Mosze Kotlickiego, mieszkańca Kielc. Urodził się w Kielcach w 1911 roku. Rodziny Kotlickich i Goldszajdów były spokrewnione jeszcze przed ślubem Sary i Herszla. Kilku wujków Herszla i jeden jego brat wymienieni są w listach:
Dawid Kotlicki – syn Abrahama Kotlickiego, wujek Herszla, nazywany w listach wujkiem Dawidem. Wyemigrował do Palestyny przed wojną i mieszkał w Tel Avivie. Zmarł w 1950 roku.
Emanuel Kotlicki – syn Abrahama i wujek Herszla, w listach nazywany wujek Minyl lub Minyl Kotlicki. Wyemigrował do Palestyny przed wojną. Mieszkał w Tel Avivie, zmarł w 1968 roku.
Mordechaj (Max) Kotlicki – syn Abrahama, wujek Herszla, w listach nazywany M. Kotlicki. Przed wojną wyemigrował do USA, mieszkał w Chicago.
Izrael Kotlicki – starszy brat Herszla, w listach nazywany Srulki lub Srulek. On, jego żona Henka z domu Heimowicz i dwoje dzieci: Estera (w listach nazywana Enia) i Nisel zostali zamordowani w Treblince.
DZIEDZIC I KONSTANCIAK
Kielczanie i przedwojenni partnerzy Jakuba Goldszajda w prowadzeniu firmy autobusowej.